Witam serdecznie w trzecim, najdłuższym jak dotąd odcinku Zarysu zarysu. Tym razem mam dla Was dużo znanych pojęć, kryjących się pod hasłem:
Fabuła i… akcja (oraz kilka innych elementów)
Rozwialiśmy
w zeszłym tygodniu wątpliwości co do tego, czym
jest świat przedstawiony, dzisiaj więc zajmiemy się jego fabularnością. Jak już powiedzieliśmy,
opiera się ona na zdarzeniach budujących
fabułę, które jak najbardziej należą
do części składowych świata przedstawionego. Toteż dzisiaj ustalimy, czym owa
fabuła i zdarzenia — oraz kilka pomniejszych elementów — są.
Zaczniemy
od najmniejszych składowych fabuły, aby uniknąć definiowania jej przez pojęcia
jeszcze nierozpatrzone, to jest — od motywu.
Motyw
to elementarna, najmniejsza dająca się
wyodrębnić jednostka budująca świat przedstawiony: wydarzenie, sytuacja, przeżycie, a nawet przedmiot. Motywy podlegają kombinacji: mogą wchodzić w dowolne
związki czasowe, przestrzenne, przyczynowo-skutkowe, funkcjonalne, łączyć się
na zasadzie równorzędności lub hierarchiczności. W ten sposób tworzą całą postać, wątek, temat.
Zwykle
wyróżniamy motywy spoiste (związane
z linią tematyczną utworu, czyli z główną treścią tekstu — będą na przykład
wszelkie elementy wyjaśniające znaczenie tytułu, dotyczące głównych postaci i
wątków) i luźne (niezwiązane z
tematem przewodnim).
Motywy
można też dzielić na dynamiczne,
czyli takie, które rozwijają świat przedstawiony (o czym za chwilę), oraz statyczne, kształtujące przestrzeń, a
więc przedmioty, wystroje wnętrz, elementy krajobrazu.
Mówi
się również (co duża część czytelników pamięta zapewne ze szkoły) o dwuczłonowości
motywów, posiadających człon indywidualizujący
(czyli związany z umiejscowieniem w tym konkretnym uniwersum tego
konkretnego dzieła) i człon schematyzujący
(znany wszystkim jako motyw obiegowy, wędrowny).
Kolejną
jednostką, już istotniejszą, będzie zdarzenie.
Jego definicja będzie bardzo prosta: zdarzenie
to wspomniany już motyw dynamiczny,
a więc: zmiana sytuacji w świecie przedstawionym utworu, wywołana działaniem
bohatera bądź sił działających w danym świecie, powodująca powstanie jakichś
nowych zależności między postaciami. Krótko mówiąc, zdarzenie to jakieś
działanie postaci — lub na postaciach, w zależności od tego, kto rządzi
światem naszego utworu.
Zdarzenie
jest więc równorzędne motywowi (jest tym samym, co motyw), z tym że — nie każdy
motyw będzie zdarzeniem. Tym samym zdarzenie będzie najmniejszą jednostką konstruującą,
ale nie świat, lecz już — fabułę; a wcześniej — wątek.
Wątek to bowiem zdarzenie fabularne,
którego ośrodkiem jest postać bądź
grupa postaci wyodrębnionych z grona
osób przedstawionych ze względu na rodzaj wiążących je relacji. Krótko mówiąc, wątek zawsze jest tworzony przez, relację między postaciami. Właściwie
każdy wątek możemy sprowadzić do określenia go wątkiem postaci X lub X i Y —
wątek romantyczny, wątek rodzinny, obyczajowy, społeczny, ale także kryminalny
bądź sensacyjny; choć ze względu na ilość osób biorących w nim udział łatwiej operować
określeniem zdarzenia.
Spośród
wątków, jak zapewne wszyscy intuicyjnie wiemy, wyróżniamy wątek główny (zdarzenia tworzące losy
głównych postaci), uboczny (podrzędny
wobec głównego; zdarzenia, w których uczestniczą postacie dalszoplanowe) oraz obiegowy, wędrowny (będący odtworzeniem tradycyjnie powtarzanego w
literaturze szablonu zdarzeniowego).
I
w ten oto sposób doszliśmy do pojęcia kluczowego, najważniejszego i najczęściej
używanego: fabuła. Fabuła, krótko mówiąc, to układ zdarzeń w świecie przedstawionym,
składających się na koleje życiowe
ukazanych postaci. Wszystkie zdarzenia tworzące fabułę pozostają w
określonych związkach ze sobą oraz z nadrzędną wobec nich całością (czyli
tematem przewodnim), która je wszystkie ogarnia.
Zależności
między wątkami mogą być następujące rodzaju:
a) związki następstwa czasu
(czyli wątki następujące po sobie zgodnie z biegiem czasu);
b) związki przyczynowo-skutkowe
(czyli wynikające jeden z drugiego, przyczyna i skutek);
c) związki teleologiczne,
inaczej mówiąc celościowe (czyli
wątki skupione ze sobą ze względu na wspólny, nadrzędny cel, któremu służą).
Fabuła
może być wielowątkowa, jednowątkowa lub epizodyczna. Ta ostatnia wymaga pewnego dopowiedzenia; otóż fabuła
epizodyczna zakłada, że zdarzenia są w znacznej mierze usamodzielnione i nie
tworzą spoistych szeregów wyższego rzędu. Co oznacza ni mniej, ni więcej, że my
jako oceniający nie możemy zawsze zarzucać autorowi braku ciągu przyczynowo-skutkowego
w fabule i ciągłości wątków, bo istnieje konstrukcja fabularna pozbawiona
wątków, a skupiająca epizody — i być może autor świadomie nią operuje.
A
skoro o tym mowa, wtrąćmy dwa zdania o epizodzie. Epizod to samodzielne
zdarzenie lub sytuacja przedstawiona w utworze fabularnym, nieodgrywające
większej roli w całościowym przebiegu zdarzeń, luźno z nim zespolone i nie
włączone w tenże właśnie układ przyczynowo-skutkowy czy celościowy fabuły.
Główną funkcją epizodu jest budowanie tła zdarzeń — ale możemy mieć właśnie do czynienia
z fabułą złożoną wyłącznie z takich epizodów.
Sama
fabuła jest tworem zindywidualizowanym i
zrośniętym z danym sposobem narracji (a więc z konkretnym utworem), ale na
pewnym poziomie organizacji jest od narracji niezależna: może zostać
opowiedziana, streszczona, zaadaptowana. Ten właśnie poziom, na którym możemy
fabułę przedstawić, nazywamy schematem
fabularnym. Służy on głównie uporządkowaniu zdarzeń i sieci relacji między
postaciami. Włącza też utwór do pewnej klasy fabuł — stąd łatwo rozróżnić
kryminał od romansu i powieść psychologiczną od sensacyjnej. Choć, rzecz jasna,
pewne elementy schematu fabularnego będą się powtarzały przy różnych jego
typach.
Przy
mówieniu o fabule, jak dociekliwi zapewne zauważyli, nie pojawiło się ani razu
słowo występujące w tytule artykułu: akcja!.
Stało się tak nie przez przypadek, bo choć te dwa pojęcia bywają mylnie
utożsamiane, nie są tym samym. Czym jest fabuła, już powiedzieliśmy; akcja
natomiast jest rozumiana na co najmniej dwa sposoby.
Po
pierwsze, akcja to typ fabuły, w
której przeważają działania bohaterów,
zmierzających do uzyskania określonych celów. Charakteryzuje je dynamika
przebiegu zdarzeń rozwijającego się poprzez konflikty, perypetie czy intrygi w
kierunku finału, który musi być dobitnie zaznaczony w kompozycji utworu.
Po
drugie, akcja to element
wielowątkowej fabuły, zasada kompozycji
tekstu, której poszczególnymi fazami są: zawiązanie, rozwinięcie
(wraz z punktem kulminacyjnym) i rozwiązanie.
W takiej formie występuje w dramatach, nowelach, ale również powieściach
sensacyjnych i kryminalnych, thrillerach, westernach.
Krótko
mówiąc, akcja obejmuje dynamiczne wątki,
działania postaci w danym czasie, związane z konkretną sytuacją; sprowadzić
by ją można do wątku głównego. Fabuła jest natomiast pojęciem znacznie
szerszym, bo obejmuje nie tylko akcję, lecz także całościowe dzieje postaci. Stąd mówi
się, że pewne zdarzenia rozegrały się w przedakcji
(wtedy gdy, na przykład, mowa o losach bohatera sprzed momentu, w którym
wkracza na scenę) i nie należą do samej akcji, ale do fabuły — jak
najbardziej.
Dzisiejsza
lekcja z Zarysu zarysu dla
oceniających: zapamiętajmy, co znaczą pojęcia, którymi operujemy — i miejmy
pewność, że oceniając fabułę, bierzemy pod uwagę, co autor miał na myśli.
Pozwolę sobie skomciać, co by nie dodawać tego niepotrzebnie w poście: artykuł był pisany z heroicznym wysiłkiem w bardzo szybkim tempie (żeby utrzymać coniedzielny zwyczaj), a ja mam jeszcze trzy prace domowe do wykonania, mimo że padam na nos. Toteż błędy proszę wypominać, wypominać, a ja je jutro będę poprawiać, poprawiać.
OdpowiedzUsuńTo ja mogę błędy wypomnieć, bo z nudów okołogrypowych przeczytałam całą serię i poczułam nad wszystkim taki miły, uspokajający smrodek strukturalizmu. Który, żeby nie było, bardzo lubię. Strukturaliści mieli PLAN, a ja szanuję wszystkich ludzi z planem.
OdpowiedzUsuń"aby uniknąć definiowania jej przez pojęcia jeszcze nie rozpatrzone" - nierozpatrzone (na podst. uchwały RJP z 1997 o pisowni imiesłowów przymiotnikowych z nie);
"(jest tym samym, co motyw)" - wywaliłabym przecinek, bo nie ma tam elipsy (byłaby, gdyby 'czym [jest] motyw');
"z tym że — nie każdy motyw będzie zdarzeniem." - myślnik (yaaay, prawdziwy myślnik!) zbędny, bo ani to wtrącenie, ani wyliczanie, ani nic, po prostu zwykłe zdanie podrzędne;
"Wątek bowiem to zdarzenie fabularna" - literówka 'fabularne' + ja bym przeniosła 'bowiem' za 'to', bo należę do tej szkoły, którą uczyli, że 'bowiem' musi być za czasownikiem, nawet jeśli ten pozostaje w domyśle;
"(czyli wynikająca jeden z drugiego, przyczyna i skutek)" - literówka 'wynikające';
"Epizod top samodzielne zdarzenie lub sytuacja" - literówka 'to';
"nie odgrywające większej roli w całościowym przebiegu zdarzeń," - nieodgrywające;
"akcja to typ fabuły, w której przeważają działania bohaterów)," - wywalić zamknięcie nawisu, bo nie był otwierany;
"bo obejmuje nie tylko akcję, ale całościowe dzieje postaci." - zamiast 'ale' powinno być 'lecz także', bo spójniki skorelowane;
"Stąd mówi się, że pewne zdarzenia rozegrały się w przedakcji" - 'stąd' mnie gryzie, ale to może być powodowane moją gorączką. Czemu to nie jest miłe 'Zatem', jeśli już *cokolwiek* musi być przed 'mówi się'? 'Mówi się' by sobie świetnie poradziło samo;
"ale już do fabuły — jak najbardziej" - albo 'już do fabuły', albo 'do fabuły — jak najbardziej".
Ogólnie seria bardzo sympatyczna, niesiesz kaganiec oświaty i prawie sprawiłaś, że zapomniałam o swojej traumie związanej z poetyką i teorią literatury. Prawie.
Nie trać zapału mimo ogromu lektur i obowiązków :)
Bardzo, bardzo, bardzo serdeczne dzięki, Sylv. Co prawda przecinka i myślnika (przypadek drugi i trzeci) będę się namiętnie trzymać, dopóki ktoś mnie nie uderzy słownikiem w głowę, ale resztę już poprawiłam ;)
UsuńA traumy z poetki - zupełnie nie rozumiem, przecież to takie przyjemne zajęcia!
Przy tych dwóch poprawkach upieram się najmniej, więc słownika nie będę używać jako broni - wiadomo, interpunkcja jest do pewnego stopnia względna i można twierdzić, że to intonacja xd
UsuńA pfie, przyjemne. Przychodzi sobie niewinny człowiek, wcześniej zaczytany w Chrestomatii i zafascynowany Bogurodzicą czy inną Legendą o św. Błażeju, a tu nie dość, że każą mu słyszeć rytm (ja słuchu za grosz nie mam), to jeszcze widzieć jakieś zeugmy i inne stworzonka, o których nigdy wcześniej nie słyszał. Także o ile z literaturą rozumiałam się całkowicie i z językiem też się zbratałam, o tyle poetyka była mi mniej więcej tak bliska, jak bliskie są mi problemy owczarków alzackich w południowej Nikaragui. Jasne, to było względnie miłe i przyjemne - w teorii. Gdybym mogła sobie rozgrzebywać teksty z punktu widzenia antropologicznego (co przez parę późniejszych lat robiłam), to byłabym szczęśliwym człowiekiem. Gdybym mogła, trochę jak Propp, zajrzeć pod sukienkę tekstu i sprawdzić dokładnie, jak on działa, potem narysować model i reprodukować podobne teksty, mogłabym to przeżyć. Ale poetyka była zbyt... cóż, ustrukturalizowana przy jednoczesnym braku siatki zabezpieczającej przed twardym lądowaniem. A ja muszę albo mieć twarde reguły gry (np. z góry wiadomo, jak robić strukturę predykatowo-argumentową na gramatyce opisowej), albo - jeszcze lepiej - brak reguł i możliwość skakania sobie z pomysłu na pomysł, z opracowania na opracowanie. Poetyka była mimo wszystko za bardzo mętna. Albo trafiłam na niefajnego doktora, też możliwe, ale to by było za proste rozwiązanie, zwłaszcza że facet prywatnie był przeuroczy.
Ha. Mnie poetyka trafiła przy tych wszystkich cudownych mesjanizmach, martyrologii, ruchach narodowo-wyzwoleńczych i Werterze-po-raz-setny (bo jak wiedzą Ważni Profesorowie, europejski romantyzm obejmuje li i wyłącznie Wertera i Byrona), toteż musiałam się w niej zakochać, choćby z nudy. Ale faktycznie, czasami doprowadza do szału. Na przykład gdy twierdzi, że narracja 2-osobowa nie istnieje.
UsuńOgólnie rzecz biorąc: wiwat reforma edukacyjna i postępujące uwstecznienie uczniów i studentów - program jest tak nieziemsko podstawowy, że po pierwszym kwadransie nie ma już o czym mówić. Gdybym ja z kolei nie miała tak kochanej i cudownej pani doktor, spałabym we wtorki godzinę dłużej.
No dobra, to zmienia obraz rzeczy - jeśli człowiek ma do wyboru Wertera albo Byrona, to faktycznie może się rzucić w ramiona byle zeugmy i hiperkataleksy. (Chociaż nic o Byronie nie mówię, bo mi kiedyś egzamin na piątkę wyciągnął). I, kurczę, zaczęło mnie gryźć to nieistnienie narracji drugoosobowej. Na Odyna, to strukturaliści, jestem pewna, że mieli teczkę z napisem 'dowody na istnienie potencjalnej narracji drugoosobowej'. Może nie zdążyli jej wypełnić, bo przyszedł Derrida i wszystko popsuł.
UsuńNa temat uwsteczniania za przyzwoleniem ministerstwa nawet nie zacznę się wypowiadać, bo mnie to przeraża - i jako jednostkę już przeżutą i wyplutą przez system, i jako jednostkę, która wg papierów może w ten system wskoczyć w każdej chwili. Gdybym zaczęła o tym przerażeniu mówić, to nie skończyłabym do rana, bo po drodze zaczęłabym jeszcze o niewykwalifikowanych studentach, których puszcza się na rynek pracy, o spadającym poziomie matury, o tym, że magister coraz mniej znaczy i o tym, że nic nie ma sensu, a nauka wszelka zaczyna przypominać ściemę. A potem by zapiał kur, bo ja dużo gadam.
Ooo, o ministerstwie to my wszyscy dużo mówimy. Czasami połowa zajęć zleci, a my dalej ubolewamy nad okrojeniem programu, żeby przypadkiem nie zrealizować chociaż tej części, która jeszcze ocalała przed zreformowaniem ^^
UsuńA, to nam się aż tak nie zbierało na grupowe narzekanie, zwykle wszyscy zostawiali te komentarze na czas po zajęciach. Chociaż w sumie na metodykach wszystkich (które chyba nie miały ścisłego programu albo ja go nie zauważyłam, bo wtedy już uznałam, że część sylabusów to ściema i nie ma co czytać na zapas) narzekaliśmy, jak to ci biedni uczniowie mają źle i jak to ministerstwo im jeszcze chce zaszkodzić. Albo jak ci źle zorganizowani nauczyciele nie potrafią dostosować planu do programu, różnie bywało. O naszym programie nic nie mówiliśmy, póki nie przyszła komisja akredytacyjna i nie powiedziała, że lista lektur z pozytywizmu i młodej polski jest niemożliwa do przeczytania. I, kurczę, nawet mieli rację, ale to nie tak, że można z niej wyrzucić Orzeszkową i powiedzieć studentom, że tej pani już dziękujemy. Ale nie, ministerstwo mówi, że za dużo i niech sobie student nie wybiera, czego przeczytać nie zdąży i zamiast czego przeczyta streszczenie, najlepiej wyciąć odgórnie i niech student nie myśli, bo przecież student nie jest od myślenia, student w ogóle jest kretynem i tylko pożera ministerialne pieniądze. Ta-ak, komisja zdecydowanie nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia xd
Usuńhttp://tajemnicza-ocenialnia.blogspot.com/2013/03/hej-to-znowu-ja-q.html - dla Was wszystkich.
OdpowiedzUsuń"Niestety strona szukana przez Ciebie w tym blogu nie istnieje." :(
UsuńPrzetrwało zapisane ku pamięci potomnych: http://e-kieferling.pl/rozne/hej-to-znowu-ja-q.html
UsuńA dziękuję. ^^
UsuńNie mogę się zdecydować, czy bardziej mnie bawią te logiczne i obiektywne oceny nielogicznych i nieobiektywnych ocenialni, czy irytują prowokacje i komentarze skierowane do kogoś, kto i tak najprawdopodobniej nic z nich nie wyniesie. Bo niby dobrze się bawimy, kiedy zła ocenialnia dostaje za swoje, ale z drugiej - autorzy tych wstąg, kaktusów i innych takich mają olbrzymi potencjał i mogliby wykorzystać czas na pisanie ocen dla ludzi, którym na coś by się one przydały.
UsuńZawsze jest jeszcze ta trzecia strona, czyli czytelnicy. Czytelnicy mają rozrywkę, a kto wie, może wśród nich też jest jakaś oceniająca (lub potencjalna oceniająca), która w ten sposób uczy się na cudzych błędach.
UsuńMogliby, ale zapewne ich to nie kręci, więc czemu mieliby robić akurat to? Zresztą nie wiem, dlaczego jedno ma kolidować z drugim, Deneve przecież jest (była?) oceniającą.
UsuńIsamar, masz na myśli takie dwa w jednym, czy pod logicznymi i obiektywnymi ocenami rozumiesz jeszcze coś innego?
Ha, zawsze zapominam o czytelnikach xD Mea culpa, mea culpa.
UsuńLeleth - w zasadzie nic nie mam na myśli poza tym lekkim absurdem, że logika i jakaś tam obiektywność (bo zwykle twierdzimy, ze całkowita nie istnieje) stoi po stronie nie oceniających (którzy powinni być logiczni i obiektywni), a tych, którzy ich krytykują (którzy z kolei powinni być wrednymi, krzyczącymi i bezmyślnymi hejterami). Ot, takie odwrócenie sytuacji.
A co do Deneve - ją właśnie miałam na myśli, bo Dolina Krytyki zniknęła, a nic nowego nie widzę. Chociaż coś ma się dziać. Jeśli zaś chodzi o ludzi, którzy lubią oceniać oceny, a nie inne blogi - ha, cieszę się, że istnieją, zawsze brakowało mi czegoś takiego; ale znowuż wiadomo, że to ich ocenianie będzie dotyczyło tylko słabych ocenialni, a więc - w sposób ucywilizowany i bez chamstwa - będzie jednak jakimś skalpowaniem gumochłona, że się posłużę terminologią mirrielowską.
Szczerze powiedziawszy, myślałem nad ocenianiem, ale nie miałbym tyle samozaparcia. Bardzo lubię dobrą literaturę i koszmarnie lubię złą, przez średniaki pewnie bym się przedzierał z bólem serca. Dlatego zjadam złe ocenialnie i (pseudo)recenzuję książkowe gnioty. Taka specjalizacja.
UsuńHa, każdy ma inne zamiłowania ;)
UsuńA co do średniaków - racja, przeklęta racja, średniaki są najgorsze, bo najżmudniejsze, a jest ich najwięcej. Chociaż prywatnie wolę średniaki niż teksty genialne, bo dopiero przy tych słów mi brakuje.
Zerknęłam na twoją stronę z recenzjami i słowo "harlequin" mignęło mi w oczach. Miałeś ostatnio jakiś ciekawy okaz w rękach? Z tym że harlequin, harlequin w czystej postaci, nie harlequinowate romansidełko. Bo zbieram materiały do referatu i szukam tych wybitnie głupich ^^
Zresztą to pytanie otwarte, jeśli ktoś ma propozycje - będę wdzięczna ;)
Taaaak! Ja czytuję harlekiny! Ale wszystkie są głupie tak samo, czyli niemożebnie koszmarnie. Może jakieś doprecyzowanie, albo wybierzesz z różnych serii? Różne są, ja najbardziej lubię "Romans z szejkiem". Ale fabuły publicznie opowiadać chyba nie będę, istnieją granice kompromitacji. :D
UsuńNiestety, harlekinów już dawno nie czytałem, nic mi nie przychodzi do głowy...
UsuńLeleth - rzucaj czym chcesz, będę przebierać i wybierać xD Bo ja z kolei przeglądam toto ilekroć wpadnie mi w ręce u babć/cioć/kuzynek, ale nigdy nie kwapiłam się zapisywaniem tytułów, a teraz bardzo by mi się przydały ^^
Usuń"Żarliwy pocałunek" - Carol Marinelli
UsuńLasia cierpi na lęk przed stosunkiem, gin daje jej jakieś, eee, przyrządy do rozwierania i przerywania błony, nie wiem, jak ma jej to pomóc, ale okej. Poznaje lasia, który tego samego dnia ją przelatuje i lęk znika jak ręką odjął, chociaż ze swoim długotrwałym facetem nie mogła. Laś okazuje się szejkiem. Lasia zachodzi w ciążę, bo eksia szejka przekłuwała mu prezerwatywy. Teh drama. Oczywiście facet jest wyjątkowym bucem.
"Zbuntowana księżniczka" - Brenda Joyce
Też o szejku. Szejk uważa swoją przyszłą żonę za, o zgrozo, rozwiązłą, bo, o zgrozo, w prasie pojawiły się jej zdjęcia topless, więc logiczne, że sypia z połową kraju. Na szczęście okazuje się, że to spisek złego wuja. Aha, hiroł udawał ochroniarza. Moje ulubione cytaty:
"- Nie znam cię!
- Poznasz mnie już dziś w nocy, kiedy przyjdziesz do mojej sypialni."
"Czy ona w ogóle wie, ile kobiet zrobiłoby wszystko, byle tylko dzielić z nim łoże? A ona, zamiast docenić ten fakt i wyznać mu swoje uczucia, rozwodzi się nad tym, że nie powiedział jej, kim jest."
"Niebezpieczne flirty" - Cathie Linz
Wstrząsająca historia o policjancie, który ma rozpracować szajkę pracującą w bibliotece. Rozpracowywanie polega na ślinieniu się do bibliotekarki i okazyjnym przebieraniu się za żula. Przecudowne zakończenie, kiedy bibliotekarka zostaje porwana, a hiroł leci do kogoś tam, przyciska go do udzielenia odpowiedzi na pytanie i już wszystko wie. Zaliczyłam headdeska, a na usta cisnęło mi się pytanie "to nie można było tak od razu?"
Bardzo żenujące opisy seksu i Elementy Komiczne. No i traŁma, oczywiście.
"Fortuna i miłość" - Sarah Morgan
Nawet nie chce mi się tego opisywać, bo facet był tak wyjątkowym bucem... musiałabym używać wulgaryzmów.
"Tajemniczy list" - Sarah Morgan
Hiroł jest lekarzem i przybywa na zadupie na jakiejś wyspie, gdzie poznaje hirołinę, pielęgniarkę i siostrę miejscowego lekarza, któremu przy porodzie zmarła żona. Następują długie stronice opisów złowrogiej aury tajemniczości, zaciśniętych ust, napiętych mięśni, posępnego spojrzenia, cynizmu w oczach, skrywania emocji, walki ze sobą, kamiennej twarzy, bredni, jak to nie może się z nikim wiązać, straszliwego bólu i smutku, kiedy to hiroł patrzy na bratanicę hirołiny (tę od zmarłej przy porodzie matki), oraz dialogi w stylu:
"– Gdzie ostatnio pracowałeś?
– W piekle – wyszeptał do siebie, a głośno powiedział: – Za granicą."
Później następuje pocałunek, który "zatrząsł wyspą", hiroł dochodzi do wniosku, że jednak nie może, bo jest mchroczny i wgl. Następuje nareszcie odkrycie mrocznej tajemnicy, otóż hiroł jest...
...
...
...
przyrodnim bratem zmarłej żony lekarza!!!!!!!
Kurtyna.
Nie, nie wiem czemu to ukrywał, ani czemu nie mógł być w związku, jak też całej głębi jego bUlu.
Mój ulubiony cytat:
Skończyłam kurs planowania rodziny, ale nie zachęcamy mieszkańców do kontroli urodzeń, ponieważ w tej chwili populacja na wyspie spada. Jeśli ktoś przychodzi do mnie po środki antykoncepcyjne, odsyłam go do domu, żeby korzystał z życia i płodził więcej dzieci.
Jutro mogę ewentualnie pomyśleć nad innymi.
Ooo, dziękuję bardzo, już zapisałam. Szejk? SZEJK? A myślałam, że nic mnie już nie zdziwi.
UsuńJeśli coś jeszcze wpadnie ci do głowy, to daj znać, ale może drogą mejlową, żeby komentarzy nie spamować. (Mejl w profilu albo zakładce Załoga.)
No przecież mówiłam, romansów z szejkiem jest cała seria :D http://www.biblionetka.pl/bookSerie.aspx?id=11431
UsuńDobrze, pomyślę jeszcze jutro.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń