layout by wanilijowa background: Frigg Kitten: Zumzzet

czwartek, 9 sierpnia 2012

Co kieruje oceniającymi



Siedzenie przed komputerem, psucie swojego wzroku, poświęcanie cennego czasu - dlaczego oceniający decydują się na to? Jakie pobudki nimi kierują? 

Oceniałam kiedyś przez stosunkowo krótki okres czasu i wiem, co wtedy mną kierowało. W tym artykule postaram się jednak zebrać wszystko do kupy i zanalizować możliwe powody różnych oceniających - całkiem prawdopodobne bowiem jest, że każdym kieruje coś innego. Przedstawiam więc swoje przypuszczenia i możliwe powody.

1. Mamo, nudzę się!

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to właśnie ten prosty powód - brak pomysłów na wypełnienie swojego wolnego czasu. Nie mówię, że tyczy się to każdego oceniającego, myślę jednak, że znajdzie się sporo takich, którzy z braku laku lubią czasem (często?) zasiąść przed komputerem i ocenić blog. Stąd pewnie wysyp nowych ocenialni i oceniających w okresie wakacyjnym, a różnie to potem bywa z ich aktywnością w roku szkolnym i akademickim.

2. Chęć niesienia pomocy i doskonalenia świata

Wiem, że są ludzie, w których siedzi coś właśnie takiego. Szkoda tylko, że autorzy blogów nie zawsze potrafią odwdzięczyć się komentarzem trochę bardziej rozbudowanym niż "dziękuję za ocenę".  Ocenianie może okazać się dla takich osób niewdzięczne również ze względu na niereformowalność niektórych klientów. Zgłaszają się do oceny, ale niekoniecznie chce się im odnieść do udzielonych rad i choćby rozważyć wprowadzenie poprawek. Z drugiej jednak strony zawsze znajdą się osoby dozgonnie wdzięczne za opinię, która pomoże w doskonaleniu ich twórczości.

3. Doskonalenie swoich umiejętności

Czytanie kolejnych tworów literackich, analizowanie ich, coraz lepsze zapoznawanie się z zasadami interpunkcji, ortografii i składni w celu rzetelnej oceny - takie korzyści dla samego oceniającego płyną z oceniania innych. Doskonali on również samego siebie, a przecież umiejętność składnego wypowiedzenia się i znajomość zasad interpunkcji powinna mieć znaczenie dla każdego z nas, a szczególnie humanistów, którzy wiążą z literaturą czy dziennikarstwem swoją przyszłość. Zatem ocenianie to świetny poligon do wytrenowania swojego literackiego warsztatu i myślę, że to kolejny powód kierujący oceniającymi.

4. Poznanie nowych, ciekawych blogów

Zapewne wielu oceniających, gdyby nie siła wyższa, która sprawiła, że dany blog znalazł się w ich kolejce, nie zapoznałoby się z nim. Często takie swoiste przymuszenie się owocuje przeczytaniem naprawdę ciekawego opowiadania, czy dowiedzeniem czegoś więcej o jakiejś interesującej pasji. Oceniający poznaje lepiej blogosferę, nabywając przy okazji ciekawe doświadczenia i poznając nietuzinkowe blogi oraz ich autorów.

5. Poczuć się jak władca

To raczej mało ambitny powód, jaki przyszedł mi do głowy. Niestety są oceniający, którzy zajmują się tym, bo przyjemność sprawia im od czasu do czasu pouczyć kogoś czy w skrajnym przypadku "zjechać". Wydaje mi się, że jest to jakaś taka chęć dowartościowania się - "Jestem panem i władcą na tym blogu, a ludzie zgłaszają się do mnie, prosząc o moją opinię". To niedojrzała postawa i przyczyna, ale cóż.

6. I tak wiem lepiej 

To sugestia Zozali, która zwraca uwagę na oceniających zawiedzionych z powodu ocen innych. Postanowili oni wziąć blogi na swój własny warsztat, bo "wiedzą lepiej" i zazwyczaj nie przyjmują do wiadomości, że gusta są zróżnicowane. Zwykle chcą jednak dobrze, choć zapominają, że każdy może mieć inne zdanie i wyobrażenie o tym, co czyta.



Co o tym sądzicie? Co dopisalibyście jako inne przyczyny? A może podzielicie się tym, co kieruje Wami? 
Czekam na Wasze komentarze.

27 komentarzy:

  1. U oceniających z długim stażem przydałoby się jeszcze: przyzwyczajenie ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw oczy wyszły mi z orbit: ,,Psucie sobie wzroku"!? No, ale to prawda. :D
    Odnośnie punktu pierwszego, to faktycznie wiele jest takich ocenialni, które bardzo szybko upadają, właśnie z braku czasu.
    Ja oceniam bo wtedy mogę poznać nowe historie, co równa się z powiększaniem wyobraźni. Warszat literacki również mi się powiększa. Wow, ile korzyści dla oceniającego! ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, i zauważyłam, że ja, jako oceniająca uczę się odpowiedzialności za całą ocenialnię i powoli, bardzo powoli pozbywam się lenistwa...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się kieruje tylko i wyłącznie chęcią niesienia pomocy, aby blogi innych osób były wręcz świetne. C:

    OdpowiedzUsuń
  5. Staż. Tylko tyle i aż tyle. W tym się również zawiera chęć niesienia pomocy i doskonalenia swojego warsztatu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, Misko, pod postem o katalogu graficznym mówiłam to samo: ZAPEWNE, nie za pewne.

      Usuń
    2. Poprawiłam. Obym się tego wreszcie nauczyła x.x

      Usuń
  6. Zdecydowanie chęć niesienia pomocy i doskonalenia siebie. Nie wiem dlaczego, ale lubię dawać rady...

    OdpowiedzUsuń
  7. Absolutnie na pierwszym miejscu doskonalenie własnego warsztatu literackiego - nigdzie, nawet na swoim prywatnym blogu, tak się nie pilnuję i nie sprawdzam postu po dwa razy, jak na ocenialni! Zawsze przy rekrutacji zwracam uwagę takiej armii błędziarzy, że nie można innych oceniać samemu robiąc najbardziej prymitywne błędy! To pierwszy i najważniejszy powód.
    Drugi to oczywiście chęć wynalezienia świetnych blogów i pomoc im w wypromowaniu się.
    Trzeci powód - duża dawka pozytywnych emocji! Zdecydowana większość blogów, które zgłaszają się do oceny to opowiadania, w których brak realizmu, czy nawet błędy merytoryczne są po prostu rewelacyjnym lekiem na stres życia codziennego!

    Absolutnie nie zgadzam się z czasem wolnym, bo oceniam wbrew posiadaniu napiętego grafiku, no i z dwoma ostatnimi punktami. Oczywiście wiele ocenialni ma takie własnie podejście, że "ja jestem szefem, więc nie dyskutuj", ale to tylko mały procent ocenialni i takie długo się raczej na wodzie nie utrzymują, bo szybko tracą zainteresowanie blogerów.

    No i zgodzę się z Plotkarą - przyzwyczajenie nie daje spać spokojnie, kiedy kolejka pełna ;]

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie nerwy biorą, gdy jest pusta, a tu połowa miesiąca i ocen na koncie zero ; D

      Usuń
  8. O tak, ktoś powiedział, że dzięki temu uczy się samo dyscypliny jako oceniająca i 'szefowa' ocenialni. Z tym się zgodzę, chociaż nie wiem, czy kiedykolwiek wykształcę u siebie tę cechę :)
    Ja zdecydowałam się na przygodę z ocenialnią z powodu ciekawości i chęci czytania. Naprawdę lubię czytać, a przy okazji poznam ciekawe, nowe historię, chociaż nie oszukujmy się, trafiają się i tragiczne. Chociaż z tym psuciem wzroku to święta racja, czasami mam ochotę wydrukować sobie te wszystkie posty.
    Punkt trzeci? Też prawda, ale to raczej wyszło samo z siebie. Podejrzewam jednak, że dalej robię błędy w interpunkcji, bo niektórych rzeczy, choćbym nie wiem ile razy czytała, nigdy się nie nauczę :D
    Tak nawiasem mówiąc to ciekawe tematy wynajdujecie ostatnio :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie tylko mam ochotę, a w większości przypadków po prostu drukuję. ;)
      Villemo, a propos poprawności nie do wykucia... nie zgodzę się. To Twoje podejście i brak samozaparcia sprawiają, że niby się tego uczysz, ale twierdzisz, że i tak Ci się nie uda, no i w zasadzie nie ma aż takiego musu... więc nie wychodzi i błędy się pojawiają. Nie mów mi, że nie jesteś w stanie, skupiając się na tym przez miesiąc, wykuć się paru logicznych zasad i stosować je w życiu codziennym. Rozumiem problem z wyjątkami, ale w głównej mierze interpunkcja polega na logice. Tyle.

      Usuń
    2. Smirek, miałam na myśli to, że niemal przy każdej ocenie muszę czytać od nowa poszczególne zasady :) Jak zauważyłaś/eś da się wyuczyć czytając coś kilka razy, bo to prawda, ale niektóre rzeczy po prostu ciężko mi zapamiętać, bo są przy tym wyjątki i robię pomyłki :D Przykład związany nie z interpunkcją, co prawda, ale z pisownią: niektóre czy nie które? Nigdy tego nie zapamiętam, przez moją kochaną nauczycielkę od polskiego, która nauczyła mnie z błędem ;/

      Usuń
    3. Hm, ja mam tak z żaden i rzadko. :D Ale zapamiętałam, że skoro "żaden" pisze się przez "ż", to "rzadko" musi być przez "rz", bo zaczynały się inaczej. No i kiedy piszę ten wyraz, zazwyczaj po nim od razu się zatrzymuję i zastanawiam, czy napisałam dobrze.
      Co do "niektóre", możesz zapamiętać, że nie możesz napisać "nie które", bo samo "które" rozpoczyna zdanie podrzędne, czyli dopowiedzenie. A "nie" wtedy przeistoczyłoby się w zaimek. I wyszłyby Ci dwa słowa. I brakowałoby wtedy przecinka. Przed "który" w jakiejkolwiek formie gramatycznej zawsze musisz postawić przecinek. A skoro chcesz napisać "nie które", zasada ta by się nie sprawdziła. No a nie możemy oddzielić tych dwóch członów przecinkiem, aby wciąż tworzyły słowo "niektóre". ^^ Może któryś z tych powodów pozwoli Ci to zapamiętać. :D

      Usuń
    4. Możesz mnie uczyć od dzisiaj! :D

      Usuń
  9. O tak, przyzwyczajenie zdecydowanie powinno się znaleźć na tej liście. Parę razy miałam ochotę z ocenianiem skończyć, ale wystarczyło się z tym pomysłem przespać, a już wychodziło, że bez tego jednego zajęcia byłoby mi jakoś tak dziwnie i czegoś by mi brakowało. A poza tym - nauka. Obopólna. Liczę, że oceniany nauczy się czegoś ode mnie, a ja czegoś od niego (czy to będzie nauka pozytywna [co robić lub jak robić] czy negatywna [czego/jak nie robić] to już osobna sprawa). Poznawanie nowych blogów nie jest powodem, dla którego oceniam, ale nie ukrywam, że jest to przyjemnym bonusem. ;)
    Pozdrawiam ciepło,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku jest to raczej odstraszak. Niestety nie umiem zadomowić się czytelniczo na długo na blogu, który oceniałam. Teraz próbuję eksperymentalnie z blogiem suszaka, ale w wizji mam wyjazd do Francji, czyli mój plan pewnie też upadnie gdzieś we wrześniu.
      Poza tym jestem wybredna i jeśli zaczęłam coś czytać nie pod katem relaksu, a pod kątem analizy, nie umiem dalej nie czytać pod kątem analizy - no a rzaaadko zdarza mi się oceniać blogi na tyle dobre, aby po przeczytaniu ich analitycznie wciąż chciałoby mi się je czytać. Zwłaszcza, że dalsze czytanie wciąż polegałoby a wyłapywaniu błędów. A tekst kiepski tak czytać dla relaku... to średni relaks.

      Usuń
    2. Mnie się udało trafić kilka naprawdę świetnych blogów, na które wręcz się czaiłam, a które zgłosiły się do oceny, dając mi wspaniałą wymówkę, aby móc je przeczytać. Nie wszystkie pożyły długo, niektórych już nie ma w sieci, ale przez czas jakiś byłam ich wierną czytelniczką.
      Wydaje mi się, że każdy ma do tego inne podejście. Mnie nie jest trudno wyłączyć "critical mode", kiedy czytam dla przyjemności (chociaż przy czytaniu książek wydanych często się łapię na myślach bardzo w stylu oceniającej czy recenzentki). Jeśli coś wyłapię, to nie mam problemu z wytknięciem tego, acz bet nie robię (daaaaawno zresztą mnie już nikt nie prosił o betowanie mu tekstu ;P). A teksty kiepskie są, cóż, kiepskie, to co ma w nich być takiego, aby ujęło mnie do powrotu tam w celach prywatnych? Ale jestem w stanie zrozumieć, że po dogłębnej analizie można nie mieć ochoty do powrotu do czytania owych blogów dla przyjemności. Kwestia człowieka, tak myślę.

      Usuń
  10. Dodaję do współpracy zgodnie z prośbą i liczę na rewanż. Póki co tylko link - w wolnej chwili stworzę jakiś ładny obrazek z odnośnikiem.

    http://graphicpoison.blogspot.com/
    dawniej
    http://naglowkownia.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. Osoby wyżej mają rację. Przyzwyczajenie, na pewno. Jak już na dobre zasiądziesz w ocenianiu, to ciężko od tak, to zostawić. Druga sprawa, to na pewno uczenie się. Przez ocenie można dużo się dowiedzieć. Przynajmniej wiem po sobie. Niby byłam kiedyś "dyslektykiem" (choć dla mnie to nie "choroba", tylko zwykłe lenistwo), a z opowiadań na polskim zawsze piąteczka leci. (nie, żebym się chciała chwalić, tylko dałam po prostu przykład >.<). Trzecia sprawa, to.. hm, uśmiech na twarzy, kiedy ktoś stosuje Twoje rady, choć rzadko się to ostatnio zdarza. Co do czasu wolnego? Oj, to raczej nie to. Chyba, że ocenialnia ma potrwa tydzień. Mimo wszystko zajmuje to sporo czasu, a zwłaszcza osobie, która prowadzi ocenialnie, żeby to miło nogi i ręce.
    Ogólnie ciekawy post, taki inny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadania na polskim to nie tylko poprawność, więc tu dyslektyk średnio miałby jak się wytłumaczyć z bardzo kiepskiej oceny! :P

      Usuń
    2. Dałam tylko przykład ;). Chociaż w sumie on był zły, bo... ech, powiedzmy, że osoby z tą "chorobą", na polskim mają łatwiej :). Chodziło mi bardziej o to, że mi ocenialnia pomogła, a raczej osoby, które jechały po mnie, że siedziałam po kilka godzin i czytałam te zasady :P.

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie jestem pewna, czy "chęć niesienia pomocy i doskonalenia świata" jest dobrym powodem. Lepiej zacząć naprawiać świat wokół siebie, a dopiero potem zabierać się za blogosferę.
    U mnie przeważa powód trzeci. No i trochę czwarty. Trzeci głównie dlatego, że zabawa z blogami oraz ocenianiem dała mi więcej niż niektóre lekcje języka polskiego. Sama zaczęłam zgłębiać tajniki czarnej magii, jaką jest interpunkcja i poprawność językowa. Nadal robię błędy, to oczywiste. I dlatego wciąż się uczę. Poprawiając błędy innym, często zaglądam do słownika, upewniam się, że nie czepiam się poprawnie złożonego zdania. To przydatne. Jako plus mogę dorzucić od siebie doskonalenie swobody wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, doskonalenie się w wypowiedzi, wiedziałam, że zapomniałam o czymś :D Zgadzam się w 100% z tym :)

      Usuń
    2. No ale z drugiej strony nie każdy pała miłością do noszenia siatek z zakupami sąsiadce i woli pomóc początkującemu pisarzowi, nie uważasz? ;) A blogosfera to też jakby... "wokółświat". Tylko taki wirtualny. Też masz tu znajomych, z którymi rozmawiasz, dyskutujesz. Każdy pomaga na swój własny sposób.
      To tak jakbyśmy mieli powiedzieć, że powinno się zacząć od własnego podwórka, więc najpierw doprowadźmy Polskę do stanu świetności, a olejmy problemy na Ukrainie czy kwestię braku wody pitnej w np. Afryce. Jak to widzisz? ^^

      Usuń