layout by wanilijowa background: Frigg Kitten: Zumzzet

piątek, 24 maja 2013

Zmęczenie materiału


Oceniającym się w dupach poprzewracało, grzmią czytelnicy pod odmowami. Hipokryci wstrętni oceniający o nadmuchanym ego, co tylko czekają na to, żeby blog się przeterminował, żeby go zaraz bezczelnie wyrzucić. Leniwi są, wyrzucają z kolejek, na ocenę trzeba czekać miesiącami, jeśli nie więcej, mówią, żeby szanować ich wolny czas, a sami mają autorów gdzieś. A to mało, a to słabo, a to kiepsko, a to się czepiają szczegółów, a to rzadko, a to wyrzucają z kolejek i nic nie robią i tylko czekają, żeby blog się przeterminował jeden dzień. W dupach się poprzewracało, koniec kropka. Może tak, może się poprzewracało, może mają rację, tylko… dlaczego?

Kto może się pochwalić mniej więcej trzydziestoma ocenionymi blogami na dłuższej przestrzeni czasu, będzie wiedział o co chodzi. Bo wcale nie jest to nadmuchane ego, chociaż nie przeczę, są takie przypadki, jak wszędzie i wśród oceniających, i autorów. Wcale nie jest to hipokryzja, że ja mogę mieć czas a autor nie. Pozwolę sobie wrzucić kolejny cytat, tym razem As-t-modeusza: „Różnica pomiędzy »wolnym czasem« oceniającego a »wolnym czasem« ocenianego jest taka, że ten pierwszy poświęca go dla tego drugiego, a ten drugi robi sobie co chce, a potem bezczelnie drze japę. Serio, ja nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, by, na przykład, ktoś zaoferował mi się za darmo wyremontować chałupę, a ja przez dziesięć dni olewałabym go, bo nie miałabym czasu na powiedzenie: »okej, zaczynaj pan, bo ja dalej tego remontu chcę«”. No dobrze, ale to racja, wszyscy możemy mieć wolny czas, wszyscy możemy się zagapić, zapomnieć, jesteśmy tylko ludźmi, ale nie oszukujmy się. Kryzys na ocenialniach trwa i nic nie zapowiada, żeby miał się skończyć. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się prosta, przynajmniej dla mnie. Zmęczenie materiału.
I znów. Wcale nie chodzi o to, że nam się nie chce. Bo się chce. Każdy jest w stanie znaleźć trochę czasu, żeby w ciągu dwóch miesięcy ocenić jeden blog. Nawet ci z napiętym grafikiem i bujnym życiem prywatnym. Każdy, w końcu czytamy wszyscy książki. W autobusie, na nudnym wykładzie, wieczorem przed snem. Jak jest ciekawe, wciągające, nie liczy się nic. Sprawdzian, kolokwium, zajęcia, nieważne, jakoś pójdzie, jest tekst, który wciąga, wabi i nie daje o sobie zapomnieć, który chce się czytać. No właśnie. Jeśli chce się czytać. Problem jest taki, że najczęściej się nie chce. Bo doświadczony oceniający po prostu się zmęczył. Nie czytaniem, bo czy literaturą można się zmęczyć? Masz dość fantasy, sięgasz po obyczajówki, po różne literatury obce, romanse, zbiory opowiadań, klasykę, jest tyle do czytania, dlaczego oceniający są zmęczeni?!
Oceniam od ponad pięciu lat, to naprawdę kawałek czasu. Nie wiem, ile oceniłam blogów, za bardzo nie liczyłam, podejrzewam, że koło siedemdziesięciu. Rokrocznie zmniejsza się ilość ocenianych blogów, myślałam, że to kwestia wszędobylskiej prywaty, że moje życie zaczyna przyspieszać im więcej mam lat, ale też nie. Im mniej masz człowieku czasu, tym lepiej się organizujesz. Nie przedłużając. Co jest problemem? Nuda. Nuda i powtarzalność. Nie każdy musi być genialnym autorem!, może ktoś zakrzyknąć. Piszemy po to, żeby się nauczyć!, zawtóruje mu drugi. Tak, tak, zgadzam się z tym, nawet dodam, że my jesteśmy po to, żeby wam pomóc.
Wydawałoby się, że skoro siedzimy w tym już kilka ładnych lat, to się uodpornimy, nauczymy dostrzegać dobre rzeczy, bla, bla, bla, ale ja w sumie z każdym kolejnym blogiem zaczynam się coraz bardziej denerwować i zniechęcać, piszę do Chiyo, kiedy olewam robienie notatek na jutrzejszy test, bo blog z jej kolejki mnie zafascynował tak, że niemal pękam z zazdrości, bo ja nie pamiętam, kiedy przeczytałam coś dobrego. DOBREGO, nie przeciętnego, nie słabego, nie średniego. Coś naprawdę wyróżniającego się. Czy stylem, czy pomysłem, czy wykonaniem. Bo powtarzalność może nudzić. Tak, kochani, nudzić, a nawet i wkurzać. Bo co blog, to praktycznie to samo, co najwyżej imiona postaci są nieco inne, odpowiada mi Mama. I obie dochodzimy do tego, że już teraz doskonale rozumiemy jedną z oceniających, która odchodząc z Ławy w 2011 roku, zostawiła taką wiadomość pożegnalną, która właściwie powinna wam wyjaśnić wszystko:
„Bo szkoda czasu. W Internecie, o sztuce pisania, jest już niemal wszystko. Gdyby autorzy, zamiast domagać się (niekiedy bardzo niegrzecznie) oceny swoich tekstów, usiedli i zaczęli czytać, nauczyliby się dużo więcej. Ale wiadomo, czytanie jest czasochłonne i wymaga zrozumienia, a potem zastosowania zdobytej informacji. Lepiej to zrzucić na kogoś innego.
Szkoda czasu dla ludzi, którzy na forach literackich zakładają po raz setny ten sam temat z tym samym pytaniem, bo nie chciało im się sprawdzić, czy podobny temat, podobne pytanie – i odpowiedź! – już istnieją.
Przez długie lata pomagałam początkującym autorom, w miarę możliwości, wiedzy i doświadczenia. Chciałam, żeby ludzie mieli szansę się uczyć, doskonalić rozwijać. Redagowałam opowiadania na jednym portalu, potem na drugim, byłam oceniającą na Ławie, pomagałam też »prywatnie«. Aż w końcu odkryłam, że – z nielicznymi wyjątkami – kręcę się w kółko. Że wciąż piszę o tym samym, że wciąż wypunktowuję te same błędy, bo nikomu nie chce się najpierw popracować samemu, by je wyeliminować.
Od prawie czterech lat pracuję na pełen etat i prowadzę gospodarstwo domowe (tak, pranie, gotowanie, sprzątanie…), więc czasu wolnego nie mam za wiele. Dlaczego miałabym go marnować na ludzi, którzy go nie szanują?”
Tutaj jest pies pogrzebany. Nie że nie odpowiadają, jak się ich grzecznie prosi o odpowiedź, nie oceniający są leniwi (dobrze, na pewno tacy są), jesteśmy po prostu zmęczeni. Ciągle to samo. Kręcimy się w kółko, ciągle piszemy to samo i podajemy te same rady, bo autorom się nie chce popracować, naprawdę, ludzie popełniają dokładnie te same błędy i są na tyle leniwi, że nawet nie chce im się wziąć do ręki słownika (że o skorzystaniu z niego nie wspomnę) ani przeczytać choćby jednej innej oceny na danej ocenialni. No ale też niektórzy są tak zapatrzeni w siebie i własny geniusz, że po przeczytaniu oceny kogoś innego, pewnie nie wpadliby na to, że połowa uwag mogłaby dotyczyć ich samych. Kiedy Morri odeszła z Ławy, pomyślałam, jeeej, jaka szkoda, fantastyczna oceniająca i przecież wcale tak nie jest z tymi autorami, do ludzi trafia, jak się personalnie do nich napisze i inne bzdury.  Kilka miesięcy później zaczęłam mieć pierwsze przestoje, pierwsze nienawistne spojrzenia na tekst. A jak się okazało, że to nie tylko moje zdanie, zrozumiałam, że to wcale nie z oceniającymi jest coś nie tak. Że to wcale nie my jesteśmy okropne i paskudne.  Po prostu każdy czasem ma dość.
Jeśli komuś zachce się zakrzyknąć, że pracą nad sobą niczego nie można osiągnąć… Cóż, przepraszam za słowo „przepraszam”, ale jest głupi. Przez pięć lat oceniania i przez jeszcze kilka spędzonych na czytaniu tekstów w Internecie, można zauważyć naprawdę wiele, trzeba tylko spojrzeć. Dzięki ocenianiu znam przynajmniej sześć osób, które pracowały nad sobą, aż powróciły z prośbą o ponowną ocenę i wskoczyły o jedną, niekiedy nawet dwie noty wyżej. I niekoniecznie dlatego, że są genialnymi pisarzami – po prostu im się chciało, czytały dookoła tematu i zastosowywały w praktyce rady oraz informacje nabyte dzięki słownikom, poradnikom, oceniającym i komu tam jeszcze. Żadna z tych pięciu nie dostała przy pierwszym podejściu szóstki (a na przykład mocne tróje albo czwóry), za to kończyły z nimi lub piątkami. Jak to było? Uczciwością i pracą ludzie się bogacą? Okej, w życiu codziennym może nie, ale literacko czy artystycznie, jadąc trochę górnolotnie – pewnie!
To jak nie chcesz nikt Ci nie każe oceniać!, już widzę kolejny zbulwersowany komentarz. A no nie. Bo ja chcę, naprawdę chcę, tylko kiedy nie pamiętam, kiedy ostatnio oceniłam dobry tekst, ba!, kiedy oceniłam tekst, gdzie widać było pracę autora!, naprawdę zaczynam się zastanawiać, czy jestem w stanie nadal kręcić się w kółko. Pewnie, nie każdy może być pisarzem. Nie każdy ma talent. Ale każdy ma środki, może próbować, może czytać i być krytycznym w stosunku do siebie. Może. Ale mu się nie chce, czego dowodem są na przykład teksty przy notkach: „Tak bardzo chciałam się podzielić tym co napisałam, że wrzucam bez sprawdzenia, mam gdzieś błędy”. Naprawdę? Wolne żarty, jeśli nastawienie i przekonania autorów się nie zmienią, należy się spodziewać nie końca, a stałego pogłębienia kryzysu. Zmęczenie i nuda zabijają wszystko, koniec i bomba, kto nie słuchał ten trąba, dziękuję za uwagę. 



artykuł wspólnego autorstwa Szamana i Chiyo

60 komentarzy:

  1. chciałam napisać, że się podpisuję obiema łapkami i jedną nogą, ale potem zaczęłam myśleć, że, kurczę, nie do końca. jedną łapką albo i połową mogę się podpisać, ale niczym więcej. bo jasne, autorzy mają gdzieś słowniki, mają gdzieś poradniki (pomińmy, że na oczy żadnego w necie nie widziałam, ale też nie szukałam, może mój błąd), ale - umówmy się - czego się spodziewamy? w dzisiejszych czasach jest taka indywidualizacja obsługi klienta, że ktoś nie będzie tracił czasu na szukanie bezosobowych instrukcji, które są skierowane do wszystkich (czyli do nikogo). on chce mieć informacje na temat swojego bloga, swoich problemów, swoich wątków i swoich błędów; nie cudzych, nawet jeśli on sam je powtarza. część ocenianych nie zobaczy własnych błędów - i językowych, i w konstrukcji świata - jeśli nie pokaże im się ich palcem. takie czasy. oceniający świadczą usługi, nie powinni zatem narzekać na to, że dotykają ich te same prawa, które rządzą wolnym rynkiem czy czym tam jeszcze, nie wiem.
    jasne, kręcimy się w kółko (i tu aż kulki zaczęłam nucić, no bo takie nawiązanie, taki potencjał, tylko pętli tramwajowych nie ma), ale kręcimy się w kółko tylko z *naszej* perspektywy. oceniamy cały czas innych ludzi. powtarzają błędy swoich poprzedników, ale takie jest ich prawo - to są ich własne błędy i mają prawo je popełniać, nawet jeśli nas to boli, bo widziałyśmy to milion razy. i pewnie, są autorzy, którzy nie szanują naszego czasu; skąd jednak pomysł, że szanują cokolwiek? dlaczego nasz czas, który im dajemy, ma być dla nich wart tyle samo, ile wart jest dla nas? nie to pokolenie, teraz wszystko ma być szybko, ma być dla nich, ma być ładnie, bla bla bla, ale wielu delikwentów żyje w przekonaniu, że to jest okay, że są gwiazdami tego show, a wszyscy inni to statyści bez własnego życia. ich prawo, kiedyś może zmienią zdanie, ale nie oczekujmy z góry, że przejmą się czymś tak nieistotnym z ich pov jak nasz czas i szacunek dla naszego czasu. nie sądzę, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie - podobnie jak nie sądzę, żeby autorzy przestali powielać błędy czy sprane już motywy. w końcu każdy teraz ma poczucie, że 'ja też umiem napisać coś takiego' (a spróbowałby tak ktoś prusowi powiedzieć!), więc próbuje. a potem zgłasza do nas. a potem my zbijamy ego. i tak się to kręci. niespecjalnie liczę też na to, że dzięki ocenianiu trafię na morze dobrych ffków, choć to zawsze miłe. nie o to w tym chodzi, jak się przekonałam lata temu. chodzi bardziej o przedarcie się przez klaskaczy i pokazanie paluchem, że tu nie styka, tu nie styka, a tu w ogóle nie ma sensu. i pewnie, to frustrujące, jeśli piątej osobie z kolei się mówi, że nie pisze się 'wydaje się być', ale, kurczę, co zrobić? przecież babeczka w banku też się nie wkurza, jak jej pięć kolejnych osób przychodzi ze źle wypełnionym blankietem, bo wie, że to pięć różnych osób, i wie, że musi im to wyjaśnić. nie możemy traktować autorów jako homogenicznego środowiska, bo przecież następują w nim ciągłe zmiany, a mało który - o ile wiem - trzyma się blogasków na tyle długo, żeby naprawdę się czegoś nauczyć.
    no i dodam jeszcze klasycznie, że ja odmów nie popieram i też bym się na miejscu nieocenionych irytowała, gdyby mi zależało.
    także owszem, zmęczenie i nuda mogą zabić wszystko, ale to zmęczenie oceniających i nuda oceniających. nie widzę specjalnie możliwości zrzucania za to winy na ocenianych. można się jedynie frustrować na to, że biorą się za pisanie ludzie, którzy o pisaniu nic nie wiedzą i nie chcą się samodoskonalić (ale: czy ocenia nie jest - w bardzo idealistycznym założeniu - krokiem w stronę nie-tak-znowu-samo-doskonalenia?), ale to już zupełnie inny temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i pewnie, to frustrujące, jeśli piątej osobie z kolei się mówi, że nie pisze się 'wydaje się być', ale, kurczę, co zrobić?
      Osz w mordę, serio się tak nie pisze? XD Niedobrze, używam tego zwrotu namiętnie.

      Usuń
  2. Życzę Wam - i wszystkim innym oceniającym - znajdowania ludzi, którzy będą doceniali te starania. Naprawdę, obecnie łatwość publikowania jest wielką zaletą, ale też straszną wadą, bo ludzie pchają przed oczy niedorobiiony chłam i liczą, że wszyscy będą albo piać z zachwytu, albo - to już optymistyczna wersja - oczekują w ocenach krótkiego poradnika "jak napisać bestseller". Obecnie research jest tak bajecznie prosty - mamy internet, możemy pójść do bibliotek/księgarni rzut beretem od domu albo zamówić sobie interesujące nas książki. Skoro ludzie byli w stanie pisać dobrze i rzetelnie bez internetu i mając jedną bibliotekę na miasto, to wszelkim obecnym nierobom i niechlujom, którym nie chce się wpisać w google jednej frazy i spędzić piętnastu sekund na sprawdzenie czegoś, należy się solidne manto.
    W każdym razie - jestem z Wami i nawet jeśli czytelnicy zaczną wrzeszczeć, że "w dupach się poprzewracało", to wy będziecie wiedziały swoje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Również się z tym zgadzam. Niektórzy ludzie nie potrafią docenić poświęconego czasu. Ale grunt, że trafiamy również na wdzięcznych.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bezsprzecznie się zgadzam. Oceniam od trzech lat, chociaż swoją krytykę zaczęłam liczyć dopiero od wstąpienia na Gaol. Wystawiłam dokładnie czterdzieści dwie oceny i dostrzegam, że z każdym kolejnym blogiem coraz bardziej się wypalam. Ocenianie dużo nauczyło również i mnie, nabywa się nowych umiejętności, jednak wszystko ma swój czas, wszystko ma swój koniec i początek. Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad odejściem. Myślę sobie jednak, że może nie opuszczę ocenowego świata od razu, tylko stopniowo. Zobaczymy.
    Jeszcze coś, co do tego "czekania na przeterminowanie, by wystawić odmowę". Jest jedna taka rzecz - regulamin. Regulamin, który nie został stworzony po to, by uprzykrzyć ocenianemu życie, lecz by autor bloga i oceniający mogli się dogadać. Ty pokazujesz mi, że na blogu i ocenie Ci zależy, ja Ci podaję krytykę pod nos. Autorzy zgłaszają się, akceptując regulamin - po czym łamią go. A kiedy my odmówimy dalszej współpracy, dąsają się i wyzywają od najgorszych. Przepraszam, ale czy my mamy obowiązek oceniać? Robimy to z własnej woli i chęci, nie jesteśmy popychadłami. Umowa to umowa i stosuj się do niej, drogi Autorze, bo inaczej Oceniający również się do niej nie zastosuje.
    Niektórzy zaś narzekają na źle napisaną ocenę. Po cóż więc zgłaszają się na ślepo? Czy nie warto dokładnie przejrzeć podstron i napisanych już ocen przez danego "pracownika"? Ale nie - przecież napisać zgłoszenie i potem je opublikować to prosta, łatwa, szybka rzecz. Po co sobie zawracać głowę resztą, przecież zawsze można obwinić oceniającego za jego niekompetencję. Nie chcesz banalnej oceny - nie pchaj się w kolejkę po nią.

    Artykuł mi się podoba. Jeśli ktoś jeszcze zarzuci mi czekanie na przeterminowanie się bloga, by mu wystawić odmowę, odeślę go do tego postu.

    Pozdrawiam serdecznie,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2442798
      http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=3352

      Ponieważ najwyraźniej nie masz pojęcia, co oznacza słowo "banalny".

      Usuń
    2. Banalny - prosty, uproszczony. W przypadku oceny - prosta do napisania, nieistotna dla autora I właśnie takiego słowa chciałam użyć. Zatem wiem, co oznacza. //Idariale

      Usuń
    3. Czyli jak ktoś chce byle jakiej oceny, to ma się w te pędy zgłaszać do Fair Gaola. Seems legit.

      Usuń
    4. Sileano, potrafisz jeszcze być miła? XD

      Usuń
    5. No jak inaczej, idealna pod każdym względem (z pisaniem na czele) Sileana by nie potrafiła? XD
      Najśmieszniejsze jest to, że cała masa osób wypisuje swoje przytyki na forum, ale "w twarz" danej osobie już ich nie wygłosi.

      Usuń
    6. Idariale, gdzieś ty się chowała? Bo bardzo starannie ignorujesz rzeczywistość. Wiesz, ile ocenialni zostało zamkniętych właśnie dlatego, że ktoś wygłosił swoje zdanie? Nie zauważyłaś tego chociażby na swojej własnej ocenialni? (na pewno było pod którąś oceną Wanilii) Szczerze mówiąc to po prostu obrażasz mnóstwo osób, które się wypowiadały (osobiście wypisywałam ludziom błędy nierzadko na kilka stron w wordzie), mówiąc o czymś, o czym nie masz pojęcia. Poza tym właśnie Sileana się wypowiedziała "w twarz". I to ty się popisałaś, jadąc po niej personalnie, bo ona jedynie wyciągnęła wnioski z wypowiedzi.
      Najśmieszniejsze jest, że wypisujesz swoje przytyki do forum tutaj, a nie tam...
      Iks de.
      Co do tematu - uważałam, że nazywanie wylewania żali artykułem to naużywanie tego słowa. No offence.

      Usuń
    7. A czemu coś, co dotyczy oceny Wanilii ma się imać mojej osoby? Pragnę zauważyć, że jestem naczelniczką od niedawna, więc jeśli coś takiego miało miejsce - to nie do mnie z tym, przykro mi.
      Obrażam mnóstwo osób? A wypisywanie głupot na forum pod moim adresem nie jest obrażaniem mnie? To się nazywa hipokryzja.
      A co do tego mojego "pojazdu personalnego" - nigdy nie powiedziałam, że piszę idealnie i że nie robię absolutnie żadnych błędów. Powiem nawet otwarcie, że nigdy nie czytam swoich ocen/komentarzy/rozdziałów przed publikacją, bo mi się zwyczajnie nie chce wyszukiwać błędów. Jeśli jakieś popełniam, to w 98% przypadków jest to wina szybkiego pisania. Natomiast Sileana czepia się kompletnie wszystkiego - i nie chodzi tu tylko o pisane przeze mnie teksty - jakby sama pozjadała wszystkie rozumy i nie myliła się pod żadnym względem. Tylko to mnie drażni - że Sileana uważa, że jeśli popełnię jakiś błąd, to od razu oznacza, iż nie mam o czymś pojęcia. A prawda jest taka - jak najbardziej mam o tym pojęcie (nie mówię o wszystkich przypadkach), tylko pisałam szybko.

      Dziękuję, nie mam nic więcej do powiedzenia i jeśli się zgodzisz, najchętniej skończyłabym tę dyskusję. Zaznaczę jeszcze, że tego komentarza również nie raczyłam sprawdzić, zatem przepraszam za wszelkie możliwe błędy.

      Usuń
    8. Idariale, nie wiem, ale ja bym się nie chwaliła tym, że nie sprawdzam chociażby pobieżnie tego, co napisałam.
      Jeśli zaś masz jakieś pretensje wobec osób wypowiadających się na wiadomym forum, to któż ci broni się tam zjawić i wygłosić swoje uwagi tym straszliwym poplecznikom Sileany prosto w twarz/monitor?

      Usuń
    9. Kobito, zaczynam się zastanawiać, czy ty tak bardzo chcesz trafić na Sznaucerka...
      To miało miejsce, kiedyś byłaś naczelniczką. I tak, coś co dzieje się na ocenialni, ima się twojej osoby. Nie mam tu absolutnie nic do oceny Wanilii, chciałam ci ją wskazać jedynie jako przykład, że najwyraźniej żyjesz w alternatywnej rzeczywistości i wypowiadasz się o czymś, o czym nie masz pojęcia. Czytać ze zrozumieniem też nie umiesz najwyraźniej.
      Obrażanie kogoś jest winą szybkiego pisania? Nigdy nie sprawdzasz, co napisałaś (to już samo w sobie jest obrażaniem odbiorcy)?
      Jakie to jest w ogóle usprawiedliwienie, pisałam szybko? Przecież to właśnie to, o czym mowa wyżej, cytuję: "Ale mu się nie chce, czego dowodem są na przykład teksty przy notkach: „Tak bardzo chciałam się podzielić tym co napisałam, że wrzucam bez sprawdzenia, mam gdzieś błędy”. Naprawdę? Wolne żarty, jeśli nastawienie i przekonania autorów się nie zmienią, należy się spodziewać nie końca, a stałego pogłębienia kryzysu." Naprawdę uważasz, że to cię usprawiedliwia, a nie kompromituje jeszcze bardziej?
      A takie usprawiedliwienie to w przedszkolu. Jasne, jasne, wszyscy wierzymy, że błędy to z szybkości, więc nie ma problemu, że komuś się nawet ich nie chce ich sprawdzić, jak można mu to wytykać...
      Wskaż mi, proszę, gdzie obrażano cię personalnie. I ty naprawdę uważasz, że metoda "ktoś do mnie bzidko mówi, więc ja go zbluzgam i będę rozpuszczać nieprawdziwe ploty" jest słuszna? Ty uważasz, że to, że ktoś cię drażni, usprawiedliwia pojazdy personalne? A może to, że nie chce ci się myśleć? Że cokolwiek je usprawiedliwia?
      Brak mi słów, jak widzę, co piszesz, serio. I jestem przerażona młodzieżą.
      Może rzeczywiście już się lepiej nie wypowiadaj, bo z każdym komentarzem coraz bardziej się pogrążasz.

      Usuń
  5. Chyba między innymi dlatego zwiałam od oceniania. Już łatwiej pracować z garstką autorów regularnie, nad jednym tekstem, poprawiać, szlifować, rozmawiać, WIDZIEĆ ODZEW. Ileż razy spotkałam się z brakiem odzewu. Albo jeszcze lepiej, zaatakowaniem mojej pracy. Nie, ja jestem cholerykiem, ludzie mnie denerwują nawet nieświadomie, a jak próbują świadomie - nie potrafię być miła, tym bardziej się z nimi użerać.
    Toteż rzuciłam w diabły. Ileż można próbować pomóc ścianie. To prawie jak rozmawianie z moim byłym wychowawcą - tyle samo informacji zdobyłoby się przy pogawędce ze słupem.

    Ależ mnie urzekł smaczek w ostatnim zdaniu, Gombrowicz <3

    OdpowiedzUsuń
  6. och, koty, koty, ale was życie kiedyś w dupę kopnie, jak odkryjecie zasady działania rynku usługowego.
    pieklcie się dalej na to, że za darmo odwalacie szczurzą robotę, będziecie miały na przyszłość :) tylko że za co tam wam zapłacą, niestety, mogą zabronić się pieklić!

    p.s. wciąż uważam, że się wam poprzewracało. dekada i ani jednej odmowy, pieszczochy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s.2. bo chora jestem, zapomniało mi się: opka są dla was a nie wy dla opek. wy jesteście ich podażą, a oni wyrażają popyt. niech wam to do głowy dotrze!

      Usuń
    2. Wolontariusze też są dla potrzebujących, a to nie znaczy, że mają przed nimi ziemię całować.
      Ja miałam kiedyś taką sytuację, że byłam sama na świetlicy i musiałam dziesiątce dzieci pomagać z lekcjami. Jak w końcu dotarłam do ostatniej, to ona stwierdziła, że nie, że ona dziękuje, bo musiała ileś tam na mnie czekać i jej już nie chce. Gdyby była młodsza, pewnie bym ją przekonała, ale dziewczyna raz nie zdała, a teraz była w ostatniej klasie podstawówki, więc wiadomo, wiek praktycznie nastoletni i trudniej się z nią rozmawiało, jak się nastawiała na nie.
      Prawie zawsze jak wychodzę z tej świetlicy, to są jęki, bo zostań jeszcze, pobawimy się, kolorowanki i tak dalej. Ale ja nie mogę! Mam inne zajęcia, mam szkołę, mam przyjaciół i nie mogę całymi dniami tam przesiadywać. Ja wiem, że dla dzieci kolorowanki i zabawy są ważne, ale gdybym została, zaniedbałabym własne obowiązki. Świetlica to POMAGANIE, WOLONTARIAT, ja z tego nie mam nic. Chodzę tam, bo chcę, żeby te dziaciaki się czegoś nauczyły, żeby nadrobiły zaległości, żeby miały szansę na rozwój. To całkiem jak ocenianie, nie?
      Dzieci z natury są egoistyczne, a jako dorośli potrafią po prostu ten egoizm maskować. Wydaje mi się to odrobinę chamskie, gdy dorosły człowiek (no, albo zbliżający się ku pełnoletności) zachowuje się jak te dzieciaki ze świetlicy: strzela focha, bo musiał tyle czekać na ocenę, obraża się, jak oceniająca odmawia oceny, marudzi, smęci. No naprawdę, ani ja, ani ktokolwiek inny NIE MUSI BYĆ WOLONTARIUSZEM! Teoretycznie mogę powiedzieć, że z tym, tamtym i o tym dzieckiem nie będę pracować, bo nie. Nie robię tego, bo staram się każdemu poświęcić trochę uwagi, ale naprawdę mam takie prawo. Jeśli oceniająca nie wie, czy blog jest dalej prowadzony, autorzy nie dają znaku życia, nikt jej nie odpisuje i tak dalej - to bierze pod uwagę to, że może po prostu stracić czas, bo ocena nie spotka się z odezwem. I wtedy oceniająca myśli - lepiej będzie, jeśli poświęcę swój czas komuś, kto z niego skorzysta. Co w tym złego?
      Nie widziałam na żadnym z blogów, które dostały odmowę, prostej informacji: "proszę o ocenę mimo przedawnienia". Naprawdę tak trudno to zrobić? JEDNO ZDANIE wobec czasem kilkustronicowych elaboratów oceniających?
      "tylko że za co tam wam zapłacą, niestety, mogą zabronić się pieklić!"
      No proszę Cię, Lysiu, wszyscy chodzą do szkoły i wiedzą, co to obowiązek. Jak pójdą po raz pierwszy do pracy, i tak przejdą chrzest bojowy, bez względu na wcześniejsze doświadczenia. A to, ze kiedyś być może trafimy na wrednego szefa nie oznacza, że już teraz mamy się dawać traktować jak szmaty...?

      Usuń
    3. łał, poczułam się prawie, jakbym mogła sobie ocenienie do cv wpisać xd
      ale tak serio, wydaje mi się, że to trochę dorabianie ideologii, ale może ja i Lyś jesteśmy za stare na naukę nowych sztuczek, chociaż ja kiedyś odmowy pisałam, ale to dlatego, że mi się w dupie poprzewracało i uznałam, że skoro mam taką meeeega kolejkę, to co tam, parę odmów mi ją zmniejszy. ani przez pół sekundy nie przechodziło mi wtedy przez myśl, że mogę pomóc komuś, kogo oceniam. jestem skłonna przypuszczać, że podobny tok myślenia do tej pory przejawia parę oceniających, szczególnie tych, które wliczają wystawienie odmowy jako kolejną ocenę i lanszą się wynikami. i niech mi ktoś powie, że myślą, że po drugiej stronie jest człowiek, któremu tak bardzobardzobardzo chcą pomóc. ha. nie o tym jednak miałam, w końcu mroczną przeszłością nie będę chlapać na prawo i lewo. mogłabym za to rzucić parę argumentów na to, że autorowi zależy na ocenie, chociaż blog się przeterminował, a informacji nie ma (autor nie ma dostępu do neta, nie zauważył, jest w szpitalu, brak weny, oczekiwanie na ocenę jako na bodziec zachęcający do dalszej pracy, nie wpadł na to, żeby informację umieścić, bla bla bla), mogłabym powiedzieć, że paru autorów blogów 'porzuconych' mi skomciało ocenę, a paru blogów nieporzuconych - olało mnie sikiem prostym (no przecież nie oczekujmy od wszystkich zachowania godnego poważnych ludzi), mogłabym też powiedzieć, że przecież nawet jeśli nie autor, to przynajmniej czytelnicy bądź inni autorzy skorzystają na takiej ocenie. w końcu argument o tym, że po drugiej stronie też jest człowiek, to miecz obosieczny. czemu oceniający ma decydować, kto skorzysta na jego ocenie bardziej, a kto mniej? dalej - kierując się tą logiką można w ogóle zacząć kolejki układać od tekstów w najbardziej dramatycznym stanie, którym te wszystkie judymy i siłaczki muszą już-teraz-natychmiast pomóc. nie przesadzajmy. wydaje mi się, że każdy, kto się zgłosił i nie usunął bloga przed otrzymaniem oceny - zasługuje na to, by ją otrzymać. zasłanianie się regulaminem, co robiła jakaś koleżanka wyżej, jest *śmieszne*. autor ma się stosować do - niejednokrotnie idiotycznych (w rodzaju 'nie zmieniaj szablonu, jak jesteś pierwszy w kolejce', lol - zasad, bo oceniający... co? chcą się poczuć ważniejsi? starczy oceniać wygląd tuż przed dodaniem oceny, wielkie halo. regulaminy w którymś momencie stały się wielkimi, pokrętnymi pułapkami, w które autorzy mają wpadać. mam wrażenie, że im więcej z nich złamie ten pokrętny regulamin, tym lepiej, bo w końcu więcej odmów, statsy rosną, jest fajnie. dobra, o tym też miało nie być. w ogólnym rozrachunku chodzi mi o to, że oceniający bronią się argumentem, że nie chcą dawać się 'traktować jak szmaty', ale zdarza się, że tak traktują swoich zleceniodawców/klientów. wszystko w ramach pieszczenia swojego ego i niejednokrotnie zasłaniania się dobrem innych/regulaminem. w żadnym wypadku *nie* jest to zarzut skierowany do *wszystkich* oceniających, ale zdarzają się takie przypadki i warto o tym mówić. a prawo popytu i podaży skamle skopane gdzieś na bok.

      Usuń
    4. "Gdyby była młodsza, pewnie bym ją przekonała, ale dziewczyna raz nie zdała"
      "Chodzę tam, bo chcę, żeby te dziaciaki się czegoś nauczyły, żeby nadrobiły zaległości, żeby miały szansę na rozwój"
      "Teoretycznie mogę powiedzieć, że z tym, tamtym i o tym dzieckiem nie będę pracować, bo nie. Nie robię tego, bo staram się każdemu poświęcić trochę uwagi, ale naprawdę mam takie prawo"

      O, bożycu, Astmodeuszu, jaka z ciebie dobra biała pani!
      Nic tylko na klęczkach ci buty pastować! Och, jakże niegodne są twojej łaski egoistyczne bachory!

      Usuń
    5. A mogła zabić!

      Usuń
    6. Sylv, nie chodzi o to, by wartościować osoby, chodzi o to, że jeśli na blogu nie było nowego postu od MIESIĘCY (nie mówię, że jest przedawniony o miesiąc czy dwa), oceniające dobijają się do autora, a nie otrzymują informacji zwrotnej, to można założyć, że autor się blogiem nie interesuje. A jeśli faktycznie zdarzył mu się jakiś wypadek i wraca do blogosfery, to może śmiało wyjaśnić swój przypadek oceniającej i jestem pewna, że jeśli po prostu zrobi to grzecznie, to zostanie wpisany z powrotem do kolejki, może nawet na pierwszym miejscu, jeśli oceniająca jest przyzwoita.
      Powiem szczerze, że mnie wkurzają takie sytuacje, gdy oceniająca wrzuca odmowę z dopiskiem w stylu: "omg, napisałam trzy czwarte oceny, a później zauważyłam, że blog jest przedawniony o trzy dni", albo "już połowa za mną, a tu się okazuje, że na blogu nie ma linku". W takiej sytuacji chyba lepiej byłoby po prostu napisać do autora i się dogadać, zamiast wrzucać efekt swojej ciężkiej pracy do kosza, co?
      Chyba już któryś raz tłumaczę, że w przypadku wolontariatu prawo popytu i podaży nie obowiązuje...? Tak szczerze, zdarzyło się kiedyś, że jakaś ocenialnia upadła z braku zgłoszeń? Zazwyczaj upadają, bo oceniającym brakuje czasu, są zniechęcone i tak dalej. Logicznie rzecz ujmując, to chętnych do oceny jest milion razy więcej niż oceniających, więc to oceniające mogą dyktować warunki. Tak działo Twoje ukochane prawo podaży i popytu, co? ^^

      Sileano, to, co napisałaś, było tak obrzydliwe, że miałam ochotę po prostu to zignorować, bo chyba nie ma lepszego komentarza, ale okej, żeby nikt sobie przypadkiem nie pomyślał, że rzeczywiście mam taki światopogląd.
      Nie wiem, jak wyczytałaś cokolwiek takiego z tych cytatów.
      W przypadku pierwszego... miałaś kiedyś kontakt z dziećmi? Zakładam, że nie, bo inaczej zrozumiałabyś, o co mi chodzi. Jest DIAMETRALNA różnica, między na przykład ośmiolatkiem, a czternastolatką (dziewczynka, o której wspominałam, miała już prawie czternaście lat, bo kończyła szóstą klasę i NIE ZDAŁA RAZ, więc była rok STARSZA od rówieśników). Ośmiolatek zrobi prawie wszystko, o co się go poprosi, czternastolatka się buntuje, obraża i żeby się z nią dogadać, potrzeba DUŻO CZASU. Rozumiesz? Gdyby była młodsza, to znaczy, gdyby miała osiem lat, jakoś bym ją zagadała i chwilę później by zapomniała, że się obraziła i mogłabym z nią odrobić lekcje. Z czternastolatką takie numery nie działają, zwłaszcza ze sprytną czternastolatką. Rozumiesz?
      Nie wiem, co złego widzisz w drugim cytacie. Po to właśnie tam chodzę? Według Ciebie, na czym miałby polegać taki wolontariat? Te dzieci pochodzą z patologicznych rodzin, rodzice nie pomagają im w lekcjach, często mają ogromne zaległości. Gdyby takich dzieci nie było, chyba nie byłyby potrzebne takie miejsca (ani wolontariusze?).
      I trzeci cytat - znowu, o co chodzi? Wolontariat jest dobrowolny, nikt nie może mnie zmusić, to zrobienia czegokolwiek i sama mogę sobie dobierać obowiązki. Np. jeden mój kolega przychodzi raz w tygodniu i spędza półtora godziny z jednym chłopcem, ucząc go angielskiego. Jedna dziewczyna przychodzi, by głównie się z dziećmi bawić, bo sama ma problemy z nauką i nie chce namieszać dzieciom w głowie. Ja staram się pomóc każdemu w miarę możliwości... co w tym złego?
      I mogę jeszcze zapytać, skąd ten personalny wjazd na mnie, bo zdaje się, że ja sama nikogo nie obraziłam w swojej wypowiedzi?

      Usuń
    7. Anonimku, a Tobie o co chodzi? o.O Dlaczego miałabym zabić te dzieci, skoro je kocham? XD Chodzę tam już prawie dwa lata, wiem o tych dzieciach wszystko, znam ich mocne i słabe strony. Owszem, niektóre zachowują się niewdzięcznie, ale zdaje się, że podałam tylko jeden taki przykład. Ogólnie praca jest super i polecam ją każdemu, kto lubi dzieci.
      Poza tym, niech ktoś mi pokaże fragment, w którym widać moją złość na te dzieci z racji ich egoistycznych zachowań. KAŻDE dziecko jest egoistyczne, no proszę. Dorosły człowiek potrafi docenić starania innych, dziecko nie. Mnie po prostu przeraża, że prawie dorośli ludzie dalej zachowują się jak dzieciaki - tak chyba nie powinno być, co?

      Usuń
    8. Astmodeuszu,
      o przyzwoitości to ja się może wypowiadać nie będę, od przyzwoitości to tu jest bardziej Lysia, bo ona ma imperatyw, a ja i mój utylitaryzm możemy się schować w temacie przyzwoitości. i pewnie, że takie sytuacje, o których mówisz, są nawet nie irytujące, ale zwyczajnie idiotyczne. co zrobić, ludzie myślący racjonalnie nie rosną na drzewach. poza tym to też piętno czasów - przecież skoro niesprzedany chleb się niszczy, a nie rozdaje bezdomnym, bo od rozdawania jest jakiś podatek [albo miał być, nie wiem], to czemu spodziewamy się, że ocenka się pojawi, skoro nie zostały spełnione wydumane warunki? no i, rzecz jasna, 'miałam już 3/4 oceny' brzmi o wiele ładniej niż 'nic nie oceniałam od miesiąca, a ten blogasek właśnie zaczynałam i zobaczyłam, że...'. podejrzewam, że w niektórych sytuacjach, kiedy pada takie stwierdzenie, zwyczajnie nie ma czego wyrzucać do kosza.
      oczywiście, że prawo popytu i podaży obowiązuje, bo to, co robimy, mieści się w sektorze usług (nawet jeśli jest to, jak mówisz, wolontariat). jeśli ocenialnia nie ma nic do zaoferowania, jeśli wystawia - dajmy na to - tylko punkty bez słowa komentarza i się nie reklamuje, to tak, upada. jasne, o wiele, wiele więcej upada z powodu zniechęcenia oceniających, ale to nie jest tak, że zgłaszający się nigdy nie rezygnują ze zgłaszania się do czegoś, co z jakichś powodów ma złą renomę. spamowanie może zdziałać cuda, ale bez reklamy sytuacja wyglądałaby zdecydowanie dramatyczniej, szczególnie tam, gdzie są obostrzenia w regulaminie. nie ma jednak żadnych powodów, dla których ocenialnia powszechnie uznana za kiepską, nie miałaby upaść.

      Usuń
    9. mamusia teresa! no nie wierzę. tak, wszyscy mieliśmy kiedyś kontakt z dziećmi. tak, każdy odwalił obowiązkowe w pewnym wieku godziny w świetlicach socjoterapeutycznych, żłobkach, domach dziecka i hospicjach. tak, wiemy, co to znaczy maczać sobie łapy po łokcie w gównie i jedyne, co dostać w zamian to splunięcie w twarz. szczerze? jakbym miała kogoś takiego zatrudnić (o mamo, a mogę robić takie szalone rzeczy jak decyzje o zatrudnianiu, no ja cie pierniczę) albo tym bardziej pozwolić komuś takiemu być wolontariuszem, to już wolałabym sama zapierdalać noc w noc w ich miejsce.
      człowieku, co to w ogóle za kodeks pracy. co to w ogóle za pojęcie współgrania ze społeczeństwem. ty weź zostaw ten wolontariat, jak ci tak w życiu przeszkadza, jak się nie czujesz, kurczak, doceniona. po co ci to? sylf miała rację, tam na górze, ale zapomniała i o drugiej stronie. to nie tylko 'klienci' są roszczeniowi i żyją w tej generacji 'wszystko mi się należy'. ty też. i, tak patrząc po ocenialniach, te rzesze oceniających. to mam na myśli, kiedy mówię, że wam się poprzewracało. szacunek? dowartościowanie? a co to, my wszyscy musimy być waszymi mamusiami? ja nie rozumiem, po co większość z was ocenia, co to za wielka misja w was uderzyła, nie chcę wiedzieć, bo patrząc na to, co się tu wypisuje, środki tych głów to straszne miejsca. jeśli szukacie szacunku, współpracy i poprawy ludzkości tu teraz zaraz natychmiast i na waszych warunkach, to proponuję terapię chyba jednak.
      ocenianie to nie jest WOLONTARIAT. to jest zalążek działalności literackiej, dokładniej rzecz ujmując literackiej krytyki. nikt wam za to, kurczak, nie płaci, ale to jeszcze nie czyni z was wolontariuszy. to tak jakby stażystów zapierdalających za prawdziwych pracowników nazywać wolontariuszami. nie. to taki sposób wyrobu warsztatu i MARKI (czego najlepszym dowodem jest komentarz poniżej odnośnie chiyo - to jest marka, czy chcecie czy nie), by albo kontynuować gdzieś za pieniądze, albo przynajmniej czerpać korzyści z pewnego poziomu reputacji. opek jest może i w cholerę dużo, ale dobrych opek - już nie tak wcale, a to autorzy dobrych opek najsilniej oddziałowują na pozycję danej ocenialni czy oceniającego. to oni im robią markę, bo to z ich opiniami liczy się najbardziej target, to jest inni dobrzy opko-tworzyciele. dobre opka przestaną się zgłaszać, pójdzie zła fama, bo oceniająca coś tam, marka spada, nie ma popytu, nie ma podaży i nagle się okazuje, że ocenialnia w oczach społeczności ląduje pięć metrów mułu i nie wiadomo co jeszcze jak nisko.
      czego was na tym wosie uczą?

      p.s. kiedy mówiłam o tym, że was praca w dupę kopnie, nie miałam na myśli szefa. szef dobry czy zły niewiele zdziała. chodzi o funkcjonowanie rynku pracy jako takiego, który jest mniej-więcej taki sam niezależnie od branży czy konkretnej firmy.

      Usuń
    10. Ja mam chyba jakieś kiepskie, mało ideologiczne pojęcie o wolontariacie, bo kiedy ktoś mi każe coś zrobić w ramach wolontariatu znaczy to mniej więcej: pomóc za darmo. W pracy się może i pomaga (choć nie w każdej), ale nie za darmo. Toteż jednak bliższy ocenianiu wydaje mi się wolontariat ;)
      lyś, z tym wyrabianiem marki bym nie przesadzała. Kojarzę zaledwie ze cztery osoby (i to bardzo luźnym), którym ta internetowa marka coś dała i zastanawiam się, na ile. Bo takiej Białołęckiej sprzedaż z pewnością wzrosła, kiedy fani Toroj dowiedzieli się, że pod własnym nazwiskiem coś wydaje; ale nie jestem pewna, czy fani An-Nah, Elle z di-volpe czy Chiyo faktycznie rzucają się na ich publikacje. Obawiam się jednak, że pisanie i ocenianie blogowe to sztuka dla sztuki; a skoro idziemy w tą stronę - dlaczego każdy z nas nie miałby się czuć kapłanem i oddawać się małemu egocentryzmowi? mały egoizm jest bardzo zdrowy; gdy każdy - i oceniający, i autorzy - dbali o siebie, a nie zastanawiali się, kto powinien dbać o wszystkich, wszystko byłoby okej. Oceniający pisze powiadomienie o możliwości usunięciu z kolejki, autor reaguje - gdzie problem? Ale pojawi się wtedy, gdy oceniający zażąda, żeby autor sam sprawdzał co tydzień, czy nie wylatuje, a autor - żeby oceniający wiecznie wierzył w zmartwychwstanie jego twórczości.

      Usuń
    11. Jeju, gdzie ja napisałam, że mi wolontariat przeszkadza? Cały czas mam wrażenie, że próbujecie mi wcisnąć w usta coś, czego nie powiedziałam. Podałam JEDEN przykład, JEDEN, kiedy faktycznie poczułam się bezradna wobec zaistniałej sytuacji i chciałam go przełożyć na sytuację wśród ocenialni. Nie pisałam o tym, jak te dzieciaki uwielbiam, ilu z nich naprawdę pomogłam i ile stało się dla mnie źródłem dumy, bo mój komentarz nie miał za zadanie pokazać tego, jaka jestem fajna. Po prostu sama nie oceniam, ale wykonuję wolontariat innego rodzaju.
      Bo tak, dalej się będę upierać. Na dobrą sprawę to chodzenie do świetlicy też można uznać za wyrabianie marki (to punktuje przy przyjęciach na studia, opinie pań prowadzących też się przydają przy wnioskach, w szkole zawsze są jakieś profity, o ile taka działalność jest tam nagłośniona, uczysz się pracować w grupie, blablabla). Według takiego rozumowania NIC nie jest wolontariatem, bo wszystko może służyć "wyrabianiu marki i warsztatu". Zresztą, zawsze wydawało mi się, że wyrabianie warsztatu to efekt uboczny, bo gdyby komuś zależało wyłącznie na tym, to mógłby się zająć innymi formami wypowiedzi, co za różnica? A z tym wyrabianiem marki zupełnie nie wiem, o co Ci chodzi. Serio, myślisz, że jak taka Chiyo pójdzie szukać pracy, to pójdzie jako Chiyo, czy jako Anna Nowak i czy bycie Chiyo w jakikolwiek sposób jej pomoże? Będzie znana tylko jako oceniająca. Ja tu widzę jakieś błędne koło - Chiyo zostaje oceniającą, żeby wyrobić markę, by być znana jako oceniająca?
      Złym ocenialniom wsio ryba, czy ocenieją dobre, czy złe opowiadanka, bo zazwyczaj i tak wszystkie dostaną piątusie, chyba, że szablonik jest be, to wtedy trzy plus. Serio, pokaż mi ocenialnie, która upadła, bo kolejki świeciły pustkami, to wtedy pogadamy, bo póki co to piszesz brzmi jak bełkot.
      Lysiu, ale jak idziesz do pracy, to masz świadomość tego, że to nie przedszkole i nikt nie musi tolerować tego, że się spóźniasz, pyskujesz i ogólnie gdzieś masz obowiązki. Traktujesz ocenianie jak biznes, a traktujesz ocenianych jak klientów? Ja generalnie uważam Wasze oceny za dobre, ale czasem używacie zwrotów, za które szef Wam by uszy obciął, jakby usłyszał, że tak mówicie do klientów. Gdyby to był prawdziwy biznes, rządzący się takimi samymi prawami, to chyba byście cierpiały na brak klientów, bo klient w życiu nie pójdzie do pani Basi, która jest świetną fryzjerką, ale okropną jędzą. I przepraszam za ten wjazd prywatny, ta "jędza" miała służyć tylko wyolbrzymieniu tego przykładu, chodzi mi tylko o to, że ocenialnie nigdy nie będą działać jak normalny biznes, bo nie są normalnym biznesem.

      Usuń
    12. łapy mi opadły, beton mnie zalał, idę się znęcać nad narodem gdzieś, gdzie mi za to znęcanie się płacą.
      ale zostawię was z sylf, która jeszcze wierzy w ludzkość i w to, że czasem ktoś potrafi dyskutować bez rzucania ad absurdum na prawo i lewo (bo to błąd logiczny, kocurku), nie martwcie się.

      Usuń
    13. Ja bym była jednak wdzięczna, gdybyś mi napisała, gdzie są te absurdy, może się czegoś nauczę.

      Usuń
    14. p.s. ad personam też. starzeję się, nawet nie zauważyłam, że mnie tu obrażają ;)

      Usuń
    15. Mnie obrażają od początku tej dyskusji i niestety to zauważam, chyba za rzadko mi się to zdarza w życiu. ^^

      Usuń
    16. aaaaaaaaaaaa, krótka lekcja retoryki:
      argumentum ad absurdum - nieformalny błąd logiczny polegający na wyolbrzymieniu wypowiedzi rozmówcy do stopnia, w którym przekracza ona granice logiki i staje się śmieszna; uznawany w erystyce, ale czego nie uznaje erystyka? angielska szkoła lubi to mieszać z raductio ad absurdum, czyli zaprzeczeniem przez absurd, z czego korzysta się zupełnie normalnie we wszystkich chyba dziedzinach nauki, wliczając w to matematykę z fizyką, ale w klasycznej szkole retorycznej to zwyczajny chwyt poniżej pasa i naparzanki niemowlaków :)
      p.s. argumentum ad personam odnosi się do niezwiązanego z dyskusją, personalnego ataku na swojego rozmówcę, mającego na celu zmienić emocjonalny stosunek widowni do niego
      p.s.2. serio, czego was jeszcze uczą w szkołach?
      p.s.3. czytacie w ogóle jeszcze coś poza kipskimi obyczajówkami?
      p.s.4. "p.s.3." to było argumentum ad personam :)

      Usuń
    17. Lysiu, nie pytałam o definicję. Tak się składa, że znam te zwroty, szoczek, nie? XD
      Prosiłam Cię, żebyś napisała, gdzie w mojej wypowiedzi widzisz te błędy.
      Czytanie ze zrozumieniem przerabia się już w podstawówce. Chyba, że przeskoczyłaś ten etap edukacji i wskoczyłaś ostatnio na studia, bo czytając Twoje wypowiedzi mam wrażenie, że potrafisz zrozumieć naprawdę skomplikowane mechanizmy, a z takimi banalnymi sprawami masz trudności. Nie obrażaj się, to tylko moje spostrzeżenie, trudno ocenić człowieka na podstawie kilku komentarzy.

      Usuń
    18. Od razu, nie ostatnio, sorcia.

      Usuń
    19. to ja powiem, że Lyś się nie obraziła ani nic, Lyś do pracy poszła (jak wróci, to pewnie odpisze) i mnie zostawiła ze stwierdzeniem o betonie. kurczę, aż poszłabym bruce'a oglądać xd
      ale! w takim razie rzucę dwa słowa od siebie. nie mam siły wracać do tematu o wolontariacie, bo musiałybyśmy zdefiniować na dobry początek cele, jakie obie strony uważają za obrane przez Wzorcową Oceniającą, środki, granice marki i cholera wie co jeszcze, a zwyczajnie mi się tego nie chce robić, mam pół zlewu rabarbaru i wolę zrobić crumble niż ciągnąć coś, co i tak nie doczeka się rozstrzygnięcia, bo żadna strona nie przekona drugiej do przyjęcia jej punktu widzenia. także let's agree to disagree i inne takie. jasne, że istnieje Prawdziwy Wolontariat, ale ocenianie moim zdaniem nim nie jest, nie będę jednak nikomu odbierać prawa do twierdzenia, że jest inaczej, bo wiadomo, każdy ma niezbywalne prawa i takie tam.
      ocenialnię, która upadła (bo jedną widziałam albo przynajmniej jedną pamiętam), bym pokazała, ale, niestety, nie istnieje od paru ładnych lat. musiałabym mieć skriny, skrinów nie mam, łamię zasadę pics or it didn't happen, trudno. natomiast bełkot to zresztą moja specjalność :D
      a teraz zasadnicza część tego, co miałam napisać, bo to wcześniej to podwiązywanie wątków było, żeby nie wyszło, że ignoruję. bo nie ignoruję.
      powiedzmy sobie jasno: ocenianie nie jest biznesem, ocenianie rządzi się prawami zbliżonymi do tych, którymi rządzi się sektor usługowy (gwoli ścisłości - klientami nazywa się też więźniów w zakładzie karnym; czy ZK to Twoim zdaniem klasyczny biznes z tego powodu, że świadczy usługi klientom?). stwierdzenie o szefie, który by nam uszy obciął, byłoby trafne, gdybyśmy miały szefa. tymczasem ocenia nas rynek i rynek może w którymś momencie stwierdzić 'ej, kurczę, one są nieprzyjemne, zaprzestańmy zgłaszania się'. i przyjmiemy to na klatę, trudno. nie jestem pewna, czy gdybyśmy tak traktowały 'prawdziwych klientów', to nasz biznes świeciłby pustkami; śmiem twierdzić, że raczej wiemy, co robimy, więc ten, komu zależy na efektach, zniósłby nasz język czy stosunek do klienta. serio, coś za coś. ze świecą szukać instytucji, które są miluśkie, urocze, 'profesjonalne' (posługuję się cudzysłowem, bo nigdy nie powiem, że ocenianie może być profesjonalne), konkretne, bla bla bla. to jest kwestia podjęcia decyzji, czego oczekuje się od oceny/produktu. jedni oczekują klepania po główce i zachwytów, inni zniosą kopanie kotków, jeśli coś z tego wyniosą. mówisz, że klient nigdy nie pójdzie do świetnej fryzjerki, która jest jędzą; ja powiem, że byłam u lekarki, od której wszyscy wychodzili ze łzami w oczach [nie żartuję, dorosłych facetów nawet łamała], ale była najlepszą specjalistką w swojej dziedzinie i na wizytę czekało się... bo ja wiem, rok? coś koło tego. gdyby miała mi pomóc, to bym do niej wróciła, bo wiedziała, co mówi, nawet jeśli później miałam doła na trzydzieści kilometrów poniżej poziomu morza. także wszystko zależy od oczekiwań klienta względem usługodawcy :)
      btw, nie ma co przepraszać za wjzad prywatny, jesteśmy jędzami, kopiemy kotki i sprzedałyśmy duszę za ciasteczka :) i się nie obrażamy :)

      Usuń
    20. Mi się zawsze wydawało, że więzienie pełni usługi obywatelom, a nie więźniom, bo w końcu to my płacimy, nie oni. Dajemy kasę, żeby trzymać niebezpiecznych ludzi z dala od siebie, a przynajmniej w teorii, wiadomo, jak to w praktyce działa. xD A instytucje publiczne to też insza inszość, urzędnicy są wredni, sekretarki powolne, windy popsute i tak dalej. W prywatnym zakładzie właścicielowi zależy, żeby klient był jak najbardziej zadowolony (no, też z wyjątkami, ale "wyjątki" zazwyczaj mają już tyle kasy, że mogą sobie pozwolić na "wdupiecięmanizm", a przynajmniej tak im się wydaje).
      Okej, wierzę w tę ocenialnię, podejrzewam, że jesteś starsza ode mnie i więcej widziałaś, ale ja odkąd się bawię w blogosferę, nie widziałam takiej sytuacji. Może kiedyś ocenialnie po prostu nie były tak rozpowszechnione i popularne? Dzisiaj podawanie opek do ocenialni jest prawie że obowiązkiem, a przynajmniej dopóki pisak nie stanie się dość sławny. Bo ja głównie daję opka do oceny głównie w celach reklamacyjnych - tak naprawdę kilka ocenialni może zapewnić mi naprawdę rzeczową ocenę (i nie ukrywam, że na Waszą liczę bardzo bardzo). I chyba masa innych ludzi też tak robi. I chyba stąd takie zapotrzebowanie na ocenianie - gdyby oceniający chcieli za to kasę, każdy by spędził godziny na sprawdzaniu jakości ich ocen, a tak? Zgłaszają się gdzie popadnie, nawet do słabych albo średnich ocenialni z całą świadomością tego, że niewiele wyniosą z takich ocen.
      Wiesz, jak to jest na jakiś spotkaniach autorskich albo innych takich imprezach? Masa ciasteczek, ciast i kupa ludu, która tylko czeka, aż jakaś pani Czubaszek albo inny Sapkowski skończy gadać i będzie można zacząć jeść. Niektóre panie zapychające talerzyki górą żarcia do dzisiaj mi się śnią. xD Ale gdyby każda babeczka kosztowała dziesięć złotych, ta sama pani zastanowiłaby się pięć razy, czy naprawdę ma na nią ochotę.
      Zresztą, pewnie niepotrzebnie to tłumaczę, bo wiesz, o co mi chodzi. Tak tylko mi się to jakoś skojarzyło.
      I okej, przyznaję, że nie mam racji z tymi specjalistami. W sumie sektor medyczny to jeszcze bardziej skomplikowana sprawa, bo w końcu chodzi o nasze zdrowie. Też chyba wolę, żeby mnie leczyła wredna doktórka, niż bardzo miły, acz niezbyt zorientowany w swojej pracy lekarz.

      Usuń
    21. też mi się tak kiedyś wydawało, ale potem mi uświadomiono, że tak naprawdę do zwykłemu, szaremu obywatelowi guzik do zakładów karnych. i jasne, wiadomo, że urzędy to zupełnie inna para glanów, niemniej mogą rzucać światło na to, że nie każda relacja usługodawca-klient jest taka typowa.
      w sumie ciężko stwierdzić, czy kiedyś ocenialnie były mniej popularne; w początkach tego wielkiego boomu (mówię jednak tylko o mylogu, nigdy nie zapuszczałam się w odmęty onetu w tamtych czasach) działało to jakoś na zasadzie 'chcę się sprawdzić', a reklamą stało się jakoś później. nie umiałabym wskazać palcem tego momentu, bo ja się zawsze zgłaszałam, żeby 'wybadać konkurencję' - kogo warto polecać, kogo nie. w tym momencie niespecjalnie przekłada mi się to na ilość komciów, więc może to takie pobożne życzenia z tą reklamą (choć mylog nie ma teraz licznika wejść; może jednak się to jakoś przekłada, a ja żyję w nieświadomości). i pewnie, masz rację, ludzie się zgłaszają, bo dlaczego nie, skoro jest za darmo (ale ostatnio trafiłam na spore grono blogspotowych blogasków, które mają w spamowniku wielkie 'nie zgłaszam się do ocen' - ciekawe, czy wyjdzie z tego nowa moda), a nuż ktoś posłodzi albo powie coś, co się przyda. w każdym razie zgadzam się w zupełności.
      i jasne, sektor medyczny jest specyficzny, ale to samo może dotyczyć hydraulika, stolarza, krawca czy pucybuta. wszystko to kwestia oczekiwań :)

      Usuń
  7. Bardzo interesujący artykuł. Zaczęłam czytać tak ot, ze zwykłej ciekawości gdy w oczy rzuciło mi się pewne imię- "Chiyo". Jeśli jest to ta moja Chiyo, ta o której myślę i której miałam zaszczyt blogi czytywać w przeszłości to chciałabym ją serdecznie pozdrowić. Słowo kluczowe- Dusza. Chyba niczego więcej nie muszę już dodawać.

    Kimagure Tokio

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś z tą powtarzalnością na blogach jest, podpisałabym się pod większością postu, ale ostatnio dostałam odzew od ocenianej (i to porządny) i nagle mi wróciły siły do oceniania, więc na żale nie mam ochoty.
    A odmowy to inny temat. Wyrobiłam sobie nawyk pisania komci do ludzi w kolejce, jak mam jakiekolwiek pytanie, więc nie mam większych problemów (w stylu szablonik wymieniony czy co) i jakoś nie mam siły, by się takimi głupotami przejmować.
    Pozdrawiam wszystkich, których zaczyna nudzić ocenianie, może zapał odżyje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My także piszemy takie komentarze przed rozpoczęciem oceny i czekamy na odzew, ale niektórzy ludzie ignorują to mimo wszystko :/ Nie mówię o wszystkich, lecz o wybranych przypadkach.
      ~ Idariale

      Usuń
  9. Coś jest w tym zmęczeniu materiału; pamiętam, kiedy Morri opublikowała ocenę z cytowanym przez was pożegnaniem i pamiętam, że było w tym coś cholernie gorzkiego i cholernie prawdziwego. Abstrahując zupełnie od tego, kto jest dla kogo i kto komu służy, a kto czyją szmatą nie będzie - zawsze jest coś przykrego w poczuciu wypalenia się w czymś, co się robić uwielbia. Pół biedy, kiedy to tylko chwilowe (lub mniej chwilowe, ale nadal nietrwałe) zmęczenie, gorzej, kiedy wcale nie chcę się wracać. I to mnie najbardziej i pożegnaniu Morri, i w artykule uderzyło, toteż cieszę się, że ktoś na ten temat coś napisał ;)
    Co do kręcenia się w kółko - z tym akurat się nie zgodzę. Można czasami mieć wrażenie powtarzalności, kiedy czyta się zbyt wiele podobnych tekstów pod rząd, ale wystarczy po prostu zmieniać zakres tematyczny; kolejka nie jest jedenastym przykazaniem (zresztą to zła metafora; gdyby była, nikt by jej wcale nie przestrzegał), można po fali fantastyki poszukać gorącego romansu i odwrotnie. A że błędy, że złe konstrukcje bohaterów, że podstawowy brak umiejętności tworzenia dialogu - ha, bywa, bywa, że wszyscy jak na złość piszą to samo i popełniają te same błędy. Ale na to jest naprawdę prosty sposób, szeroko przyswojony przez oceniających: nie łopatologiczne tłumaczenie, a link do słownika pwn czy któregoś mądrego artykułu.
    Odnośnie poprzewracanych dup (xD) nie chciałabym się wypowiadać, bo trochę mi czasu szkoda, ale może chwilka o czasie właśnie: ja się śmiem zgodzić z tym, że jednak warto samemu decydować, komu moje, oceniającego, słowa się bardziej przydadzą, jako że to MOJE słowa. To jest: tak, jestem za wywalaniem z kolejek tych, którzy nie piszą, nie sprawdzają bloga i nie reagują na próby kontaktu. Bo gdybym chciała produkować się w tłum, to nie przyjmowałabym zgłoszeń od konkretnych autorów zainteresowanych oceną, tylko sama wybierała sobie blogi znalezione w sieci. Pomoc, nie pomoc - chce się pisać do kogoś, ocenę także. I ja na przykład wolę pisać ocenę autorowi, który ją przeczyta, coś z niej weźmie sobie, coś przemyśli, coś odrzuci, jakoś mu się to przyda, niż dla autora, który może i przeczyta, może i skomentuje, ale jego tekst nadal, jak przez ostatnie pół roku, będzie stał w miejscu, bo główną refleksją wyniesioną z oceny będzie "O, jakie ja rzeczy kiedyś pisałem/pisałam, ale fajnie pochwał posłuchać". Po co grzebać w literackich zwłokach?
    I może brzmi to trochę dosadnie, ale nie chodzi mi o sytuacje przedawnienia o dwa dni czy inne takie absurdy; bo nie wyobrażam sobie, żebym po wyrzuceniu kogoś z kolejki i otrzymaniu od niego informacji, że jednak chce oceny, nie przywróciła w poprzednie miejsce - oczywiście, zrobiłabym to. Ale pamiętam też kilka ocen trupków (autorów rzekomo zainteresowanych), z którymi moja ocena nic nie zrobiła, nadal są trupkami. I nie chodzi mi o to, żebym od razu miała swoją skromną opinią przewartościować autorowi cały światopogląd i dodać mu skrzydeł - ale byłoby miło, gdyby jednak to było jakieś pożyteczne doświadczenie dla nas obojga; tymczasem autor nie ma z tego nic, a ja mam tylko niedosyt. Oczywiście są gorsze rzeczy niż to, głód w Afryce i tak dalej - no ale jednak czegoś od tego oceniania się chce, a trupki tego nie dają.
    Moja ogólna konkluzja, co do powyższej dyskusji i artykułu, jest bardzo prosta: my, oceniający, robimy swoje, my, piszący, robimy swoje, a we wzajemnych kontaktach stawiamy na obustronną przyzwoitość - bez gloryfikacji i udupiania. Bo jakieś takie chore szukanie winnych i sprawdzanie, kto ma wyżej dupę i kto tą dupą obsrywa stojących niżej - jest totalnym idiotyzmem. Wszyscy robimy to, co lubimy, wszyscy czymś tam się kierujemy, a jeśli komuś to nie odpowiada, niech po prostu nie wchodzi w system; i po kłopocie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Że tak sobie spytam cichutko: to nie forum miało być do takich dyskusji...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dyskusja jest do artykułu, artykuły są na Katalogu, a nie forum. Tyle że dyskusja trochę za bardzo zeszła w bok.

      Usuń
  11. Na początek może powiem tak. Obie autorki artykułu szanuję, myślę, że są jednymi z najlepszych oceniających funkcjonujących w polskiej blogosferze. Nie mogłam się jednak powstrzymać od śmiechu, kiedy zacytowały As-t-modeusza. Kierując się słowami Tuska: ręce i spodnie opadają. Naprawdę. Nie wiem, kim jest As-t-modeusz, ale chyba przekroczył o barierkę za dużo w byciu aroganckim.
    „Różnica pomiędzy »wolnym czasem« oceniającego a »wolnym czasem« ocenianego jest taka, że ten pierwszy poświęca go dla tego drugiego, a ten drugi robi sobie co chce, a potem bezczelnie drze japę."
    Szok. Dla mnie szok, chociaż znam ludzi, wyobrażam sobie, że niektórzy blogerzy, jak to ładnie określił autor, "drą japę". Czy oceniający się lepsi? NIE. NIE, NIE SĄ. Już nawet nie będę cytować tego fragmentu z remontowaniem domu.
    90% oceniających to ludzie którzy mniej lub więcej znają się na - nie, nie na literaturze, raczej na "literaturze".
    Niektórzy jednak sądzą, że ich złote rady są warte więcej niż wygrana na loterii. Że ludzie marnują ich cenny czas.
    W tym co piszecie, jest sporo racji, ale wkurza mnie wasze podejście do autorów. Wkurza mnie podejście większości oceniających do autorów blogów.
    A jest na to jedna prosta rada, wiecie? Naprawdę banalna. Na jednej ocenialni widziałam coś takiego jak "wolny strzelec". Bierzesz do oceny blogi, które według ciebie mają potencjał, nie zanudzisz się nimi na śmierć. Proste? Jak budowa cepa. Skoro powtarzalność drażni, skoro ludzie wciąż powielają te same błędy - odrzuć je. Oceniaj to, co lubisz. Zawsze jest wybór - albo oceniać wszystko, co się do ciebie zgłosi i cierpieć na NUDĘ, albo wybierać blogi, które ci odpowiadają.
    Miażdżącą większość tekstów można wyczuć po przeczytaniu 1 rozdziału.
    Więc zamiast się żalić, warto pomyśleć jak zmienić "biedny los biednych oceniających".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, ale z drugiej strony - nie wydaje mi się, żeby Chiyo i Szaman mówiły i myślały o oceniających z dolnej półki z przerostem ego nad wiedzą. Wydaje mi się, że jednak pisały z myślą o oceniających, którzy mieli czas się zmęczyć, a więc oceniają, powiedzmy, pięć lat, a nie pięć miesięcy - a tacy oceniający siłą rzeczy znają się może nie na literaturze, ale i nie na "literaturze", tylko po prostu - na literaturze blogowej.
      I pewnie, można zostać wolnym strzelcem. Ale rzecz w tym, że my nie chcemy oceniać wypieszczonych blogów, które się nam podobają, na dodatek u kogoś. My kochamy oceniać, tylko czasami czujemy bezsilność. I tak ja ten artykuł odebrałam. Nie jako szukanie wymówki, nie jako atak na ocenianych (bo też nie przypominam sobie żadnej afery komentarzowej zapoczątkowanej przez Chiyo czy Szamana), ale jako pokazanie tej drugiej strony - oceniającego, który się nie piekli i właśnie nie kwalifikuje się do grona "większości oceniających", których wspominasz, a mimo to odczuwa irytację i daje jej ujście.

      Usuń
    2. Nie wiem jak Szaman, ale ja jestem za leniwa na wszczynanie w komentarzowych aferach. Za szybko się dzieję, trzeba na bieżąco śledzić - a potem jeszcze wypadałoby uczestniczyć, skoro już się aferę zapoczątkowało! Nieee, to nie dla mnie, za dużo wysiłku. ;)

      Usuń
    3. Akurat komentarz pojawił się pod konkretną dyskusją, w którym osobnik komentujący w dość wulgarny sposób zaatakował oceniające (między innymi nazywając je dupami).
      I trudno tutaj o arogancję, skoro oceniającą nie jestem ani nigdy nie byłam. To dosyć śmieszne, że powołujesz się na moją opinię i odnosisz ją do oceniających.
      Ja po prostu szanuję wolny czas oceniających, doceniam to, że chcą mi pomóc i nie, nie mam zamiaru wszczynać burd, gdy ktoś mojego bloga nie oceni, albo oceni go źle, bo nikt nie ma obowiązku tego robić.
      Serio nie rozumiem, skąd wydedukowałaś, że jestem przekonana o wyższości oceniejących nad tą drugą grupą, do której przecież należę. Kompleksu niższości nikt mi nie wmówi. ;)

      Usuń
    4. Jeszcze dodam, że ten komentarz został dodany pod odmową Kompanii Przysięgłych, ocenialni, która słynie z dobrych ocen i profesjonalnego podejścia, więc tym bardziej nie rozumiałam "darcia japy". Zwłaszcza, że pomimo dużego przeterminowania (post był ze stycznia), oceniające prosiły o kontakt z ocenianymi, by dowiedzieć się, czy nadal są zainteresowane. Wobec takiego zachowania wulgaryzmy są naprawdę nie na miejscu i nie wiem, kto akurat w tej sytuacji popisał się arogancją.
      Btw. nie wiadomo, czy te burdę wszczęła autorka bloga, bo występowała z anonima, tak tylko dla porządku zaznaczam, to równie dobrze mógł być Zbulwersowany Podróżnik po Internecie. ;)

      Usuń
  12. Tak szczerze? To przeczytałam to wszystko i coś rzuciło mi się w oczy.

    Sama piszę blogi od kilku lat. Kiedyś pisałam przysłowiowe "opka" i miałam pięć blogów na raz. Na samym początku notka miała jedną stronę w wodzie i jedną kropkę na cały tekst. Dużych liter nie używałam, ortografia leżała. Jednak z czasem nauczyłam się co oznacza słowo "zasady", zaczęłam czytać książki i zauważyłam, że lepiej czyta się tekst, który nie posiada błędów.

    Od tamtego czasu minęło cztery lata. Dzisiaj z pomocą wielu ludzi i mojej serdecznej przyjaciółki nie robię już aż tak wielu błędów.

    W tym "artykule" zostało poruszone to, że blogi są teraz takie same i nic ich nie wyróżnia. Właśnie z takiego myślenia, wiele osób nie ma tz. czytelników. Pewnie zastanawiacie się dlaczego.

    Mój blog, który wykonałam sama i nad którym pracowałam dosyć długo zanim został stworzony, jest o tematyce dosyć znanej. Dokładnej to anime, bardzo znane i pewnie każdy zna jego nazwę.

    Pracowałam nad fabułą rok. Rok doskonaliłam mój pomysł, moją własną wizję, bo chciałam stworzyć coś czego nikt inny nie stworzył.

    Na moim blogu jest pięć rozdziałów. Zgłosiłam się do oceny do sześciu ocenialni. Uzyskałam dwie oceny.

    Cztery inne ocenianie zakończyły swoją działalność. Tylko jedna powiadomiła mnie o tym i to dlatego, że uporczywie walczyłam o to z inną osobą.

    Mam pięć rozdziałów i zostało mi zarzucone na jednej z ocenialni, że nie trzymam się kanonu, że wiele bohaterów (znanych oceniającej, chociaż nie występują oni w moim opowiadaniu) nie zostali opisani, że fabuła nie jest wystarczająco rozwinięta (mam dopiero pięć rozdziałów i dopiero wprowadzam czytelnika). Wiele kwestii zostało wyjaśnionych w odpowiedniej zakładce.

    Tylko jedna oceniająca dokładnie przeczytała informacje oraz rozdziały. Jakoś mogła zrozumieć o co mi chodzi. Druga była złamana faktem, że jej ukochany bohater nie zabił mojego.

    To wy macie w swoich głowach nakreślone wydarzenia, historie, ulubionych bohaterów, którymi kierujecie się oceniając dane blogi (chodzi mi tutaj o ff). Jeżeli coś się wam nie spodoba (np. mój bohater jest ważniejszy od waszego ulubionego) to od razu blog jest na straconej pozycji.

    Jeżeli ktoś zrozumiał mój bełkot, to może wie o co mi chodzi. Pisałam ten komentarz z obawą, wielu on nie przypadnie do gustu.

    Chodzi o to, że czasami nie dajcie szansy innym, nie koniecznie tym co dobrze znają zasady ortografii itp. Tacy ludzie też mają czasami dobre pomysły, ale wy zamiast im pomóc to nie dajcie im motywacji do poprawy.

    Nie wypowiadam się odnośnie wszystkich wypadków, bo są takie beznadziejne. Jednak czasami warto się zastanowić.
    Sami chcecie, żebyśmy trzymali się kanonu, a macie problemy, że nudzą wam się opowiadania, bo są nijakie.

    Pisze ten komentarz, chociaż się obawiam, że będzie on surowo skrytykowany za błędy jak i za logikę.

    Pozdrawiam i miłej nocy życzę.
    Lexi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo wiem, czemu aż tak się obawiasz, bo komentarz bardzo składny i poprawny. Rozumiem też, o czym mówisz, ale jedyne co mogę powiedzieć, to że przykro mi, że trafiłaś właśnie na takich oceniających, którzy negatywnie wpłynęli na Twoją opinię o reszcie. Sparzyć się łatwo, ale zmienić nieprzychylne zdanie już nie. Więc w imieniu oceniających (jak zgaduję, całkiem licznych), którzy mogliby się podpisać pod tym, że nie tak powinno się oceniać (ani fanfiction, ani jakąkolwiek prozę), oraz swoim mam tylko nadzieję, że znajdziesz jeszcze oceniających, którzy okażą się naprawdę pomocni.
      I pewnie, można mieć świetny pomysł i problemy językowe, moim zdaniem to może nawet być lepsze niż nie mieć żadnego pomysłu (albo same nudne jak flaki z olejem czy wyświechtane do bólu) i perfekcyjną znajomość wszystkich zasad języka polskiego, przynajmniej z punktu widzenia pisarza. W końcu interpunkcji, ortografii itp. można się nauczyć, ale nikt człowieka nie nauczy, jak mieć ciekawe pomysły.
      Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia,

      Usuń
  13. Nikt do oceniania nie zmusza. Nie podoba się, to zrezygnuj i tyle. Sama chciałaś oceniać, to była twoja decyzja. Jeśli jej nie przemyślałaś, nie wzięłaś pod uwagę tego, że autorzy blogów to różni ludzie, którzy różnie się zachowują i najczęściej nie tak jak byś oczekiwała, to twój problem.

    Do kogo się zwracam? Do marud.

    Puppet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko hobby, czasem ludzie marudzą jedynie dlatego, bo pogoda nie taka, innym razem, bo komć pod oceną był niezgodny z oczekiwaniami i mają do tego święte prawo. To całkowicie normalne, serio. Ci, co zbierają papierki od cukierków mogą co jakiś czas wzdychać, że się kleją do łap, ale wciąż to będą robić, bo lubią. Chyba że uważasz, że oceniający są na tyle pozbawieni rozumu, że połykając smarki i łzy, piszą te oceny, bo czują się jak pod batogiem, i nie pomyśleli, że można inaczej. Jeśli tak, to współczuję.

      Usuń
  14. Cieszę się, że zrozumiałaś o co mi chodzi.
    Jeżeli chodzi o przyjmowanie krytyki to przysięgam, że o błędy które oceniająca mi zarzuciła to oczywiście z nimi się zgadzam, ale jestem wściekła za kompletne zignorowanie mnie w kwestii mojego pomysłu.
    Oceniająca nie dopuściła do siebie faktu, że wymyśliłam coś innego, czegoś, czego jeszcze nie było i niekoniecznie było zgodne z kanonem. Co więcej skrytykowała mnie za to, że moje postacie nie jedzą tego co jedzą osoby związane z kulturą japońską, na co zrobiłam wielkie oczy, bo to przecież absurd! Czepiać się jedzenia! Ramen na śniadanie musi być!
    Pod oceną mojego bloga była pewna afera, bo jedna osoba zauważyła, że pisze ff i to opowiadanie powinno być kierowane moimi zasadami i nie koniecznie muszę się trzymać oryginału. (No i oczywiście z tą śmieszną kwestią związaną z jedzeniem też poruszyła. Moi bohaterowie od dzisiaj nie jedzą budynku, bo przecież to zakazane muszą jeść ramen.)
    Została, że tak powiem zajechana przez innych. Ja napisałam, że nie zgadzam się z oceną. Oceniąca nie dopisała na mój komentarz, chociaż mogła, bo tak chwaliła mnie za to, że odpisuje na nie. Sama wolała odpisać na te które je pasowały.
    Do błędów się trudno przyznać, ale inna oceniająca, przyznała mi rację, kiedy weszłam z nią w dyskusję.

    Czasami trzeba przyznać, że i wy troszeczkę olewacie i nas. To tylko wtedy jak wam woda do mózgu uderzy.

    No i jedna rzecz, której nie zauważyłaś. Byłam zgłoszona do sześciu oceniani. Cztery zniknęły bez jakiego kolwiek odzewu. Jedna informowała o zakończeniu działalności, tylko dlatego, że nalegałam na to z inną dziewczyną. Na innej ostatniej moja oceniająca znikła bez śladu.

    Też zmarnowałam swój czas na zgłoszenie, i też nikt o tym nie pomyślał, a były to dosyć znane ocenianie.

    Pozdrawiam i miłego dnia życzę ;)
    Lexi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh tak to jest jak się korzysta z internetu w komórce. Nigdy mi nie odpowiada tylko idzie na nowy komentarz.
      Bardzo przepraszam za to :)

      Usuń
    2. [zaraz mi się pewnie oberwie za hejterstwo, noale co tam.]

      Lexi, przykro mi bardzo, że trafiłaś na tak denną i wszechstronnie beznadziejną ocenialnię jak Shibuya. To smutne, że tak potraktowano Twoje opowiadanie i musiałaś naczytać się tylu bzdur.
      Równie przykro mi jednak, że na podstawie tak dennej i wszechstronnie beznadziejnej ocenialni jak Shibuya osądzasz wszystkie ocenialnie. Prawda jest taka, że ocenialnia ocenialni nierówna i, no cóż, jeśli chcesz otrzymać sensowną i pomocną krytykę, nie ma co zgłaszać się na ślepo i lepiej przeczytać wcześniej jakieś oceny danego oceniającego, żeby upewnić się, że coś takiego Ci odpowiada. W przeciwnym razie można stracić wiarę w ludzi.

      Pozdrawiam i życzę, abyś się nie zniechęcała
      Kreatur

      Usuń
    3. Ha! Widzę, że wiesz o co mi chodzi. Czytałam wcześniejsze oceny i kierowałam się opiniami innych. Oceniająca była bardzo nie miła w stosunku do mnie.
      Zgadzam się z nią co do błędów, ale co do reszty myślę, że przesadziła.

      Inna oceniania, po której spodziewałam się takiej oceny jak dostałam na S. (wybaczcie skrót nie pamiętam jak się pisze ;P no i nie chce dokładnie mówić ;)) okazała się być bardzo pomocna i nie dlatego, że mnie tylko chwali oceniająca mi pomogła, a nie narzuciła swoją wolę.

      Teraz przynajmniej wiem, że do oceny nie zgłosze się już nigdy więcej. Chyba, że znowu będę eksperymentować.
      Miło, że są ludzie którzy jeszcze trzeźwo myślą.

      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  15. Ojaaaa, nie wiem, co powiedzieć.
    Z jednej strony całkowicie rozumiem Wasze znużenie i wkurw na kręcenie się w kółko (może niekoniecznie jako oceniająca, bo oceniającą to po jednej ocence specjalnie się nie czuję, ale tak po ludzku Was rozumiem, no), ale z drugiej strony chyba nie mam aż tyle empatii, żeby ogarnąć sens robienia z tego artykułu. :<
    Dziewczyny, serio, ocenianie to tylko jedna forma obcowania z blogami; możecie komciać radośnie, udzielać się na forach literackich, betować, przygarniać autorów pod swe mentorskie skrzydła, recenzować opowiadania (bez żadnych zleceń, po prostu bo tak, bo przeczytałam i mam potrzebę słowotoczenia), dawać luźne rady pod rozdziałami jak blogowe SOS... i co Wam tylko przyjdzie do głowy, normalnie morze możliwości. Jeśli odczuwacie znużenie systemem, którego jesteście trybikami, to jest, no cóż, Wasze znużenie, a nie realny problem systemu. Jak już Mądrzy Przedmówcy powiedzieli, stoicie przed indywidualnym dylematem albo-albo, to jest: musicie rozstrzygnąć we własnych głowach, czy chęć niesienia pomocy fszysssstim (którzy sadzą te same błędy, którzy tworzą takie same Marysójki, którzy piszą dramione podobne do siebie toczka w toczkę) jest dla Was ważniejsza od komfortu oceniania wybranych, dobrze rokujących blogasków (tj. autorów, ale "ocenianie autorów" brzmi tak niepoprawnie politycznie, soł). Także ten, no. Wszyscy w światku blogaskowo-ocenowym cenią dobrych oceniających i dobre oceny, serio, fajnie, że ktoś umie powiedzieć tyle mądrych i pomocnych rzeczy o opku, ale, kurczę, nie róbcie z siebie cierpiętnic za sprawę, bo - bądź co bądź - nie oceniacie pod przymusem.

    Co do samego artykułu. Ok, fajnie jest ponarzekać iwołglę, ale... Yhm. Jak mi się znudzi trollowanie, oczekujcie artykułu o tym, że mi się znudziło trollowanie, że oceniające popełniają te same błędy, że do każdej muszę pisać to samo, że nikt mi za to nie dziękuje, że zamiast kapliczki mam tylko tony bluzgów na poczcie* i generalnie zero wdzięczności za moją krecią robotę. Niewątpliwie taki artykuł wniesie bardzo dużo do życia wszystkich, a może nawet rozwiąże problem powodzi. Trochę szkoda, że ograniczyłyście się do wylewania swoich gorzkich żali, a nawet nie spróbowałyście zdiagnozować problemu tudzież zaproponować jakichś rozwiązań. (Więcej artykułów o popełnianych błędach? Kampania na blogach, w sensie że masowe podsyłanie Mądrych Linków? Poradnik dla oceniających "jak się nie łamać"? Opisanie jakichś alternatyw dla oceniania? Choćby słowo o tym, jaki powinien być dobry oceniający? Nie wiem, tak se gdybam.)
    Ogólnie odniosłam nieprzyjemne wrażenie, że całe to zajście to jakiś event pt. "zbiorowe płakanie nad losem biednych, uciśnionych oceniających, których nikt nie kocha", a do tego, jak to Magda słusznie zauważyła, jest Doceniamy.

    *Btw, komunikat do moich kochanych hejterów: nie wiem, jak niskie trzeba mieć poczucie własnej wartości, żeby wysyłać ludziom maile z bezosobowymi wyzwiskami od wszetecznic i jeszcze myśleć, że bezosobowe wyzwiska od wszetecznic kogoś ruszą. Anyway, radzą z całego serca Wam się, moi drodzy, czym prędzej ogarnąć, bo ja naprawdę nie jestem miła i naprawdę nie boję się biurokracji.

    OdpowiedzUsuń
  16. Znaczy, no, ja chyba grzecznie zasłonie się komentarzem die_Kreatur, bo faktycznie wygląda trochę tak, jakbyście wylewały swoje żale i w ogóle, a brakuję w tym właśnie takich aspektów jak proponowanie rozwiązania problemu, no i spojrzenie też na trochę z perspektywy potencjalnego ochotnika czekającego na ocenę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałam wpis, komentarzy nie mam już siły czytać. Jest w tym dużo prawdy. To naprawdę irytujące, kiedy po raz setny powtarza się to samo zdanie, co gorsza, wtedy ja, jako oceniająca mam wrażenie, że coś ze mną jest nie tak, a nie z blogiem! Ale co gorsza chyba, czasami jak się oceni bloga i ocena nie jest zgodna z oczekiwaniami, wtedy zaczyna się piekło i zaczyna się jeździć kompetencje oceniającego. I jak tu oceniać?

    OdpowiedzUsuń