Z okazji Międzynarodowego Dnia Pisarzy życzę wszystkim piszącym dużo Weny, dużo czytelników i dużo czytelniczego uwielbienia.
A tymczasem przedstawiam Zarysu zarysu część pierwszą:
Czym jest epika
Zanim
powiemy, czymże jest epika, powiemy
— czym nie jest.
Epika,
wbrew pozorom, nie jest czymś jednoznacznym z prozą czy, tym bardziej,
powieścią; choć bardzo często te pojęcia są ze sobą wiązane, bardzo słusznie
zresztą. Ale wiedzieć należy, że:
1.
epika jest rodzajem literackim, jednym z trzech — obok liryki i dramatu;
2.
powieść jest gatunkiem przynależnym
do rodzaju epiki — obok opowiadania, noweli, ale także anegdoty czy specyficznych
odmian poematu;
3.
proza jest jedynie sposobem zapisu
tekstu w postaci zdań — obok poezji, która jest zapisem tekstu z podziałem na
wersy. Choć pojęcie poezji jest znacznie szersze, bo na przestrzeni wieków
zmieniały się jego znaczenia.
I
cóż z tego? Ano to właśnie, że możemy mieć utwór epicki napisany wierszem, nie
prozą. Choć nie uświadczymy powieści przynależącej do liryki lub dramatu.
Co
więc, jeśli nie zapis prozą, decyduje o tym, że dany utwór przynależy do epiki? Trzy następujące elementy: świat przedstawiony, narracja i narrator. O każdym z nich będziemy mówić szerzej w kolejnych
artykułach, na razie tylko pokusimy się o drobne dookreślenie.
Świat przedstawiony
musi mieć charakter fabularny. Znaczy to mniej więcej tyle, że osią, na której
opiera się utwór epicki, są zdarzenia,
a nie, na przykład, opis krajobrazu. Jak się zaś mają zdarzenia do świata
przedstawionego — o tym później.
Narracja
jest podstawową formą wypowiedzi w utworze epickim, monologiem prezentującym
ciąg zdarzeń. Po tym ostatnim najlepiej odróżnić narrację, o której możemy
mówić tylko w przypadku epiki, od
wypowiedzi lirycznej — ta druga, związana z liryką, będzie ukierunkowana na
przedstawienie przede wszystkim emocji i przeżyć wewnętrznych, ale także
krajobrazu, rzadziej postaci. Główne elementy składowe narracji to opowiadanie i opis.
Natomiast
narratorem określamy osobę mówiącą w
utworze epickim. Jest on zwykle usytuowany na zewnątrz świata przedstawionego,
przy czym należy oddać sprawiedliwość słówku „zwykle”. Zasada ta będzie się
sprawdzała w przypadku narratora 3-osobowego czy 1-osobowego, mówiącego o
zdarzeniach z perspektywy czasu, natomiast trudno twierdzić, że narrator jest
poza światem przedstawionym, jeśli mamy do czynienia z narracją 1-osobową
prowadzoną w czasie teraźniejszym, a sam narrator opowiada o zdarzeniach, w
których właśnie bierze udział.
Tym
samym utwory epickie mają budowę dwupłaszczyznową.
1.
Pierwsza płaszczyzna związana jest z narratorem
i sytuacją narracyjną, czyli: okolicznościami powstania utworu, trudnościami
związanymi z jego pisaniem i wszelkimi innymi kwestiami dotyczącymi procesu tworzenia. Oczywiście nie każdy
narrator będzie poruszał temat siebie samego, toteż pierwsza płaszczyzna jest
uwidoczniona mniej lub bardziej — ale zawsze istnieje przez sam fakt, że ktoś w
utworze się wypowiada.
2.
Druga płaszczyzna to ta, której poświęcamy najwięcej czasu (lub: wyłącznie
której): opowiadana fabuła obejmująca dzieje postaci.
Co
się z tym wiąże, czas narracji i czas fabuły wcale nie muszą (i zwykle nie są)
być tożsame lub jednoczesne. Fabuła jest zazwyczaj przeszłością w stosunku do
momentu mówienia o niej, bo opowiadane zdarzenia miały miejsce wcześniej niż
czynność opowiadania o nich. W związku z tym mamy pewien paradoks w
przypadku utworów science fiction, które dotyczą przyszłości, a narrator
powinien mówić o nich jak o przeszłości (i bardzo często używa czasu
przeszłego). A więc… kto pokusi się o napisanie opowiadania w czasie przyszłym?
Z
dwupłaszczyznowości wynika jeszcze jedna sprawa, o której autorzy bardzo często
zapominają lub pamiętają, ale nie potrafią jej wykorzystać: język! Innym językiem będzie mówił
narrator, innym — bohaterowie. Nie wspominając o tym, że język narratora wcale
nie musi być językiem autora. Ale o tym pomówimy przy narracji.
Na
zakończenie pozwolę sobie zadać jeszcze jedno pytanie i udzielić na nie
odpowiedzi. Co z powyższego wynika dla przeciętnego oceniającego zajmującego
się utworami epickimi (to jest opowiadaniami) tudzież prozą, a odmawiającego
oceny poezji? Ano to, że jeśli tekst, który do niego trafi, skupia się na
opisie czegokolwiek, zwłaszcza życia wewnętrznego, a nie wydarzeniach — ocenie
nie podlega, będąc utworem lirycznym, zwanym zwykle liryczną prozą poetycką.
Tyle
w pierwszym odcinku Zarysu zarysu teorii
literatury, a ja zapraszam za tydzień. Mówić będziemy, prawdopodobnie, o gatunkach epickich.
Krótkie, zwięzłe i na temat ;) Przydatne.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czyta i naprawdę łatwo zapamiętać, co jest czym i czym się od siebie różni. Mogłabym się jeszcze trochę pozachwycać, ale w pewnym momencie okazałabym się niezrozumiała dla wszystkich, z sobą włącznie, więc dodam tylko, że nie mogę się doczekać części drugiej! :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny pomysł z tymi artykułami! Pierwszy jest idealnie wprowadzający do tematu, a przedstawiasz regułki w prosty sposób, bez zbędnych szczegółów i stylu akademickiego. Plus dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że będę fanką Zarysu zarysu ;)
Pozdrawiam ciepło
Świetny pomysł, dawno nie było tak ciekawych artykułów na Katalogu:) Czekam na kolejną część, ta bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten artykuł. Z pewnością na przyszłość będzie mi bardzo pomocny ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy cyklu ^^
A mnie nasunęło się kilka refleksji. Zacznę od tyłu, bo tak mi prościej:
OdpowiedzUsuń1) To znaczy, że powieści psychologiczne często nie są z rodzaju epiką, lecz liryką?
2) "W związku z tym mamy pewien paradoks w przypadku utworów science fiction, które dotyczą przyszłości, a narrator powinien mówić o nich jak o przeszłości (i bardzo często używa czasu przeszłego). A więc… kto pokusi się o napisanie opowiadania w czasie przyszłym?" - czemu paradoks? Autor musi być tożsamy z narratorem? Jeśli tak, to rozwiewa moje wątpliwości co do tego fragmentu, a rodzi nowe: czemu niby musi być tożsamy? Jeśli nie, całkowicie nie widzę tego paradoksu - bo skoro nie musi, autor jest sobie teraz, tutaj, z nami we współczesności, książka mówi o wydarzeniach dziejących się za np. pięćdziesiąt lat, a narrator siedzi sobie sześćdziesiąt lat później i spisuje wydarzenia. I żadnego paradoksu tu nie widzę. Ale pisanie książki w czasie przyszłym mogłoby być ciekawym doświadczeniem. A i równie ciekawa taka książka mogłaby być w odbiorze! Czy taki zabieg miał już miejsce w literaturze?
3) Czy jeśli narracja trzecioosobowa ma miejsce z perspektywy któregoś bohatera, który uczestniczy w wydarzeniach, wciąż mówimy o narratorze usytuowanym na zewnątrz? Powiedziałabym, że tak, ale wolałabym rozwiać ten cień niepewności.
Pozdrawiam!
1) Nie, absolutnie nie. Powieść zawsze przynależy epice, ponieważ mają tam miejsce zdarzenia. Nawet w powieści psychologicznej osią są zdarzenia, mimo że narrator skupia się na przeżyciach wewnętrznych bohatera (choćby dlatego, że nie są to przeżycia jednostkowe, dotyczące jednej sytuacji czy zdarzenia, ale ich ciągu). Nawet napisałam w podsumowaniu tego akapitu: "Choć nie uświadczymy powieści przynależącej do liryki lub dramatu." (Nawiasem mówiąc, w teorii literatury najczęściej jest tak, że jeśli coś jest definiowane przez trzy elementy, to wszystkie trzy należy wziąć pod uwagę, bo jeden o niczym nie świadczy; no i istnieje mnóstwo tworów synkretycznych.)
Usuń2) Autor nie musi i częściej chyba wcale nie bywa tożsamy z narratorem (o czym wspomniałam i o czym będę pisać więcej ;)). Paradoksu całkowitego faktycznie nie ma, kiedy rozważymy sytuację wspomnianą (narrator przyszły mówi o wydarzeniach przyszłych, które dla niego są przyszłe). Chodziło mi raczej o paradoks z punktu widzenia czytelnika – który czyta o przyszłości w odniesieniu do własnej rzeczywistości, ale opisanej w czasie przeszłym.
Chociaż, jak się nad tym zastanawiam, przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl: o powieści historycznej mówimy wtedy, kiedy autor pisze o przeszłości i, zdaje mi się (ale to tylko moje "zdawanie"), że narrator również traktuje zdarzenia jako przeszłość; bo jeśli czytamy książkę sprzed stu, dwustu lat, ale napisaną przez ówczesnego autora z ówczesnym narratorem opowiadającym o ówczesnych zdarzeniach – to już powieść historyczna nie jest. Więc jakby zastosować to do science fiction – autor (i narrator) powinien się wypowiadać o przyszłości (a nie udając jako-taką równoczesność zdarzeń i narracji), by można tekst przypisać do tego gatunku. Ale to tylko moje luźne przemyślenia. Tak naprawdę literatura fantastyczna jest po prostu słabiej znormalizowana, bo siłą rzeczy wymyka się kategoriom.
A co do pisania w czasie przyszłym – mam za sobą takie doświadczenie i o ile trudno mi się wypowiadać, jak to się czyta, o tyle pisze się dosyć topornie, bo czasowniki uciekają w przeszły lub teraźniejszy i bardzo trzeba ich pilnować. Zwłaszcza że formy czasowników niedokonanych w czasie przyszłym i trzeciej osobie (jak "będzie szedł", "będzie mówiła") składają się z "być" w czasie przyszłym – i czasownika głównego w czasie przeszłym! Natomiast jeśli chodzi o poważną literaturę, nigdy nie spotkałam się z takim zjawiskiem, choć podejrzewam, że na tak prosty pomysł musiał wpaść któryś z wielkich reformatorów i propagatorów nowego języka, pisania, literatury, etc.
3) Wydaje mi się, że nie można mówić o narracji trzecioosobowej kogoś, kto bierze udział w zdarzeniach, bo nawet jeśli nie jest bohaterem głównym, mówi "ja" – a więc to narracja pierwszoosobowa. Jeśli natomiast masz na myśli tak zwaną narrację personalną, gdzie narrator wypowiada się o bohaterze w trzeciej osobie, ale mówi z jego perspektywy, przytaczając myśli w mowie pozornie zależnej – tak, sądzę, że wtedy narrator też jest usytuowany na zewnątrz, bo nie jest bohaterem (a tylko ukrywa się za nim), nie bierze udziału w zdarzeniach.
Ha, pobudziłaś mój umysł, dziękuję ^^
Wydaje mi się, że nie można mówić o narracji trzecioosobowej kogoś, kto bierze udział w zdarzeniach, bo nawet jeśli nie jest bohaterem głównym, mówi "ja" – a więc to narracja pierwszoosobowa.
UsuńCzemu nie? Taka narracja istnieje między innymi w cyklu o Sherlocku Holmesie, gdzie jeden bohater pełni jednocześnie dwie role, uczestnika wydarzeń opisywanego w trzeciej osobie oraz kronikarza.
Czyli mamy zerwanie z zasadami ;)
UsuńPrzyznam się może od razu, że Sherlocka bardzo słabo pamiętam, więc trudno byłoby mi mówić o tym konkretnym tekście czy tekstach. I trochę trudno mi ułożyć narrację o sobie w trzeciej osobie; jedyny przypadek jaki mi przychodzi do głowy, to sytuacja, w której bohater pisze o sobie jako o obcym po to, by na końcu się przyznać, że to on był owym bohaterem, a to już maska, a nie po prostu typ narracji. Chociaż i z tym można by się kłócić.
Ale chyba odeszłam niepotrzebnie od tematu, więc wrócę: gotowa jestem przyznać wam obydwu rację, bo tak naprawdę jest mnóstwo odejść od reguły, eksperymentów literackich czy wreszcie takich sposobów pisania, które faktycznie funkcjonują, są znane i powielane, ale nie zostały (jeszcze) ujęte w powszechnych poetykach normatywnych czy im podobnych "kodeksach". To jest tak, jak napisałam we wstępie — w artykułach piszę o tym, co jest regułą słownikową, od której jest mnóstwo wyjątków; ale nie piszę o nich, bo i tak bym wszystkich nie zdołała ująć, a wywód stałby się okropnie długi i niezrozumiały ;) Jedna jedyna prawda, którą uznaję za absolutnie słuszną, brzmi następująco: mimo wszystko jesteśmy artystami, nie rzemieślnikami, więc nie musimy kurczowo trzymać się zasad. Ani pan Doyle, ani (co bardziej dyskusyjne) mary7305.
Niemniej ogromnie się cieszę z tej dyskusji i że artykuł zachęcił kogoś do głębszych przemyśleń ;)
Dziękuję bardzo za ten artykuł, naprawdę ciekawy.
OdpowiedzUsuńChciałabym tylko naprostować jedną sprawę, bo wydaje mi się, że podział epiki na dwie płaszczyzny to teoria Proppa/Shklowsky'ego, prawda? Jeżeli mam rację, to wydaje mi się, że za bardzo uprościłaś ten opis i to na dodatek niepotrzebnie. Z tym: "Pierwsza płaszczyzna związana jest z narratorem i sytuacją narracyjną, czyli: okolicznościami powstania utworu, trudnościami związanymi z jego pisaniem i wszelkimi innymi kwestiami dotyczącymi procesu tworzenia." nie mogę się zgodzić. Według ich modelu, każdy utwór literacki składał się z dwóch odrębnych części, nazwanych sujet i fabula i, najprościej mówiąc, cała różnica jest w tym, że fabula opisuje wydarzenia w kolejności w jakiej następowały, a sujet zmienia je w utwór literacki, dzięki czemu możliwe są flashbacki, wspomnienia, zmiana czasu akcji etc. Zamiast prostego przejścia od A do B narrator ubarwia sytuację.
"Fabuła jest zazwyczaj przeszłością w stosunku do momentu mówienia o niej, bo opowiadane zdarzenia miały miejsce wcześniej niż czynność opowiadania o nich."
Zazwyczaj, ale nie jest to regułą. To zależy od tego, czy narracja jest przeszła, czy przyszła, obie są jak najbardziej możliwe. Wydaje mi się, że dla narratora trzecioosobowego przeszłość jest bardziej prawdopodobna, ale w drugiej osobie już niekoniecznie.
"A więc… kto pokusi się o napisanie opowiadania w czasie przyszłym?"
Język polski jako taki nie jest raczej przystosowany do dłuższych tekstów w czasie przyszłym, głównie dlatego, że całkowicie zmęczyłoby to czytelnika, jednak sądzę, że napisanie czegoś takiego nie jest specjalnym osiągnięciem. Co innego napisanie dobrze.
Pozdrawiam!
Nie, za teorię Proppa/Shklowsky'ego absolutnie się nie zabierałam, bo, zgodnie z tym, co mówisz, mamy na myśli dwie różne rzeczy. Ty mówisz, za tymi panami, o sposobach opowiedzenia tekstu, ja — o dwóch poziomach, na jakich tekst się tworzy i czyta: raz na poziomie bohaterów (i to jest fabuła), raz na poziomie narratora, opowiadacza (i to nie jest sujet). Być może jedna z tych teorii wyrasta z drugiej — nie wiem, niestety mam bardzo brzydki zwyczaj niedoczytywania bibliografii materiałów, którymi się posiłkuję (w tym wypadku był to Słownik terminów literackich wydawnictwa Ossolineum, ale sama teoria z pewnością nie została wymyślona przez jego licznych autorów ;)).
UsuńCo do akapitu drugiego: słówko "zazwyczaj" było tam właśnie w tym celu wstawione, by nie traktować tego zdania jako reguły, tylko — zobrazowania sytuacji ;) Tak, ja wiem i jak najbardziej zgadzam się z tobą. Ale staram się jednak pisać o tym, co jest właśnie takim "zwykle" i "zazwyczaj", tendencją dominującą; po to, by wiedziano, od czego się odchodzi. Natomiast jeśli chodzi o narrację 2-osobową, to chętnie poświęciłabym jej osobny artykuł, ale trzeba by się opierać głównie na czytelniczych doświadczeniach, a nie Uznanych Opracowaniach, bo do większości Ważnych Naukowców jeszcze chyba nie dotarło, że taka istnieje i ma się bardzo dobrze.
Głęboko ubolewam, że ganisz mnie za to małe wyzwanie literackie ;) Z językiem polskim akurat sporo da się zrobić; broniłabym również (choć może nie zażarcie) teorii, że czas przyszły to czas przyszły — ot, zmienienie formy czasowników i niewiele więcej. Jak gdzieś wyżej wspominałam, zdarzyło mi się taki tekst pisać, czytać nie, ale podejrzewam, że sytuacja byłaby podobna jak przy narracji 2-osobowej: wspaniałe i odkrywcze przy tekście krótszym, męczące przy tekście dłuższym.
Również serdecznie pozdrawiam i dziękuję za uwagi.
Chciałam poinformować, iż http://imperium-krytyki.blogspot.com/ Poleć znajomym funkcjonuje nadal chociaż nie ma ani jednej oceny jeszcze, ale każdy stara się jak potrafi.
OdpowiedzUsuń"Poleć znajomym" to tak przy okazji?
UsuńNie polecę.
A bibliografia gdzie? Przydałoby się napisać, z jakiś źródeł korzystałaś, pisząc ten artykuł, bo sama taka mądra nie jesteś i tego nie wymyśliłaś, pf.
OdpowiedzUsuńW artykule wstępnym napisałam, że korzystam ze Słownika terminów literackich, a w komentarzach uzupełniłam, że chodzi o wydawnictwo Ossolineum. To nie pojedynczy artykuł, ale cykl, i to z dyskusją, więc należy czytać całość, jeśli chce się zgłosić wątpliwość. Poza tym oczywiste jest, że TEORII LITERATURY nie wymyśliłam sama, bo z zasady jest ona wspólnym dorobkiem wielu naukowców badających literaturę na przestrzeni lat. Wierzę w inteligencję i rozsądek czytelników, więc zakładam, że o tym wiedzą. Natomiast ubranie jej w taką a nie inna formę jest jak najbardziej moim prywatnym dorobkiem intelektualnym.
UsuńAż wreszcie - Katalog nie jest stroną naukową i nie służy edukowaniu czytelników, podobnie jak te artykuły, które nie są też pracą naukową, tylko luźną wypowiedzią na temat dominujących teorii literatury - więc nie widzę powodu, by zamieszczać bibliografię. Jeśli ktoś będzie nią zainteresowany, to zapyta, a ja podam źródła.
A "pf" wsadź sobie w rzyć, co by komentarz za grzeczny nie był. Pozdrawiam serdecznie.