Na stronie Szkoły Pisania opublikowano informację o warsztatach dla Piszących. Startują one już za kilka dni w większych miastach (Kraków - 21.08, Poznań - 23.08 i Warszawa - 30.08). Zapisy już trwają. Szczegóły znajdziecie <tutaj>.
Co sądzicie? Ktoś ma możliwość i chęć się pojawić?
Humpff, a Trójmiasto?!?!? Jest większe od Poznania!
OdpowiedzUsuńWrocławia, który mały nie jest, również nie ma.
UsuńMiałabym i możliwość i chęć, jeżeli ugadałabym się w pracodawcą, jednak... 400 złotych to naprawdę sporo. ._.
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że cena nie jest najniższa... Ale co zrobić.
UsuńNiestety, ale fajnie, że inni mogą skorzystać : ))
UsuńTeż zwróciłam uwagę na cenę. Paru młodszych uczestników może i wydębi/zarobi/zaoszczędzi takie pieniądze, ale oni są w większości. A szkoda, bo warsztaty same w sobie prezentują się jako ciekawe i praktyczne, na które warto by pójść, bo można z nich sporo wyciągnąć. Tylko ta cena. No i nie żebym się sama wybierała, bo terminy mi nie po drodze (a nawet gdyby były, to dla mnie dojazd nie należy do najtańszych). ;P Ale sam pomysł ciekawy i gdyby było bliżej mnie, to może bym nawet się wybrała.
OdpowiedzUsuńA mnie poraziła bolesna świadomość faktu, że pisarstwo to od dawna czysty, żywy biznes, w którym bardziej od wartości literackich liczy się marketing i PR.
OdpowiedzUsuńRoiłam sobie kiedyś, że chcę zostać pisarką, że chcę zarabiać na życie tym, co tak bardzo lubię robić, choć niekoniecznie zawsze mi wychodzi. Lubiłam myśleć, że będę przy tym anonimowym imieniem i nazwiskiem bez twarzy, kimś, kto liczy się o wiele mniej od własnych słów, kimś, kogo nie rozpoznano by na ulicy ani w spożywczaku. Chciałam, żeby kupowano nie mnie, a moje słowa, chciałam, żeby mnie kupowano, o ja naiwna.
Ale czasy nie te, panie, i powoli dostrzegam, że bez rozbudowanej strategii biznesowej, na tym rynku nic się nie ugra. Albo się jest człowiekiem-instytucją na miarę J.K. Rowling i podpisuje się własną twarz na kubku, albo się nie jest wcale.
Nie do końca mnie to bawi. Pisarz to jeszcze pisarz czy już wielofunkcyjna celebrity?
aitch
Trochę w tym racji, ale prawda jest też taka, że wydawnictwa dostają tysiące rzeczy do przeczytania, a później zadecydowania, czy je wydać. Muszą dokonywać jakiejś selekcji, bo brakuje ludzi do czytania wszystkiego, a łatwiej jest od razu odrzucić te zgłoszenia, które nie spełniły pełnych wymogów: nie załączyły notki biograficznej, nie dodały streszczenia, nie wysłały tekstu w formacie znormalizowanym... To są drobiazgi, ale dla wydawnictwa to znak, że autor się nie stara i jest niedokładny, skoro wyłożył się na takich bzdurach. A i, o ile zrozumiałam poprawnie opis warsztatów, one nie mają na celu powiedzieć uczestnikom, jak pisać, aby zostać wydanym, tylko jak się zająć całą resztą spraw z byciem wydanym związanym (jak te drobiazgi czy PR), a także jak się dalej dokształcać (kokursy i warsztaty dostępne w Polsce). Owszem, są też i takie warsztaty, które łapią naiwnych uczestników na banalne, aroganckie hasła, że nauczą człowieka, jak pisać, ale ten, akurat, nie należy do nich.
UsuńNie no, ja nie mam żadnych zastrzeżeń do samych warsztatów i uważam je za bardzo trafione. Ja tylko sobie cicho ubolewam nad sytuacją panującą na rynku.
Usuńaitch
Kurczę coraz poważniej zastanawiam się nad napisaniem jakiegoś poradnika kultury osobistej w sieci, bo mnie od paru dni trafia gul. Co o tym myślicie? =.=
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żeby miał trafić w ręce tych, którym najbardziej by się przydał.
Usuńaitch
Nie, ale można by podsyłać link pod komentarz każdej takiej osoby. Nie wiem już, zastanawiam się nad czymkolwiek, co by zadziałało.
UsuńPewnie większość, którym byłby potrzebny, faktycznie by nie przeczytała, ale jeśli chociaż kilka osób by się dzięki takiemu poradnikowi nauczyło internetowego savoir-vivre'u, to czemu nie?
UsuńPoradnik, hm... Jestem za starym, klasycznym ucinaniem palców lub obśmianiem z każdej strony.
UsuńZ pozdrowieniami,
nowna Ironia
Nie do każdego palców mam postęp.
UsuńPozdrawiam,
Wasza Sza