layout by wanilijowa background: Frigg Kitten: Zumzzet

niedziela, 16 września 2012

Żywot bety


Tym razem prezentujemy artykuł autorstwa Ichi - bety, która napisała kilka słów o zajęciu, jakim jest, często niedocenianie, betowanie.

***
    
    Zacznijmy od tego, że wyjaśnię pojęcie beta. Może nie każdy dokładnie wie, co to słowo oznacza, a będę używać go dalej stosunkowo często. Dlatego, żeby nie produkować niepotrzebnych nieporozumień i niejasności – wyjaśnię.

     Beta (skrót od beta reader) jest osobą, która czyta prace pisemne, zazwyczaj opowiadania, „w celu poprawy gramatyki, ortografii, charakteryzacji i ogólnego stylu przed udostępnieniem dla ogółu społeczeństwa”(Wikipedia). Termin ponoć jest najbardziej upowszechniony wśród pisarzy fanfików, ale moim zdaniem cieszy się też popularnością wśród autorów opowiadań własnych. Pełna definicja tutaj, aczkolwiek znalazłam ją tylko po angielsku.

     Teraz, kiedy wszystko powinno być jasne, przejdę do właściwego tematu, a będę dziś pisać o żywocie bety. Wybrane zagadnienie jest dość szerokie, ale ważne, ponieważ zauważyłam, że ostatnio coś jest nie tak. Co konkretnie? Ano wiele osób po prostu nie rozumie, kim jest beta i co należy do jej zadań. Co więcej, nie ma zupełnie pojęcia o pracy, jaką ona wykonuje. Może czas opowiedzieć o tym głośno?
     Najpierw się przedstawię – jestem Ichi i jak można się domyślić, „pracuję” sobie jako beta. Zajmuję się tym od około trzech lat i prędko rezygnować nie zamierzam. Postaram się przybliżyć Wam kulisy mojej roboty. Zrobię to przy okazji omawiania dwóch stron medalu, bo jak wszystko, betowanie także je posiada.
     Pierwsza z nich jest bez wątpienia związana z samymi pozytywnymi rzeczami, które w większości skupiają się wokół satysfakcji i radości z tego, co robię i komu pomagam. W końcu miło jest dostać podziękowania za wykonaną pracę i wiedzieć, że była ona potrzebna oraz nie poszła na darmo. Wbrew pozorom nic nie robi się samo, krasnoludki nie istnieją, a owe sprawdzanie i dokonywanie korekt wymaga z mojej strony wykrzesania odrobiny uwagi, skupienia i chęci, żeby w ogóle Worda otworzyć i zobaczyć, co wpadło w moje ręce.
     Do dobrych stron betowania mogę zaliczyć także ubaw, jaki mam podczas sprawdzania niektórych tekstów. Pomyłki, błędne sformułowania czy zwyczajnie źle dobrane słowa potrafią nieraz rozbawić do łez. Różne skamieniałe twarze, młode dwudziestolatki, martwi zombie czy ślimaczący kot to coś, co zapamiętam pewnie na długie lata i co zawsze będzie wywoływać u mnie uśmiech z odrobiną zgrozy.
     Kolejną rzeczą wartą wspomnienia przy zaletach jest też bez wątpienia możliwość poznania wielu wspaniałych, miłych i ciekawych ludzi. I moich „klientów”, i współpracowników, i koleżanek/kolegów po fachu. Nie sądzę, żebym potrafiła powiedzieć o ile dokładnie osób zwiększyła się moja lista kontaktów na GG, ale są to naprawdę dziesiątki.
     No, a teraz, drodzy państwo, nie będzie już tak przyjemnie. Skończyłam zajmować się wszystkim, co mnie napędza i sprawia, że naprawdę kocham to, czym się zajmuję. Czeka nas ciemna strona mocy, bez której nic nie może się obejść. Widzicie, bez wątpienia każdą betę spotkały też rzeczy przykre, które wbiły się w pamięć równie mocno jak te dobre. Co do takich należy? Zdecydowanie bluzgi za szczerą opinię o tekście, w której beta nie poskąpiła trafnych i prawdziwych uwag. To nic miłego zostać obrażonym kilkunastoma (mniej lub bardziej wyszukanymi) epitetami za swoją pracę w dobrej wierze. Nie wiem czemu w blogowym środowisku utarło się, że beta powinna tylko grzecznie powstawiać/pousuwać przecinki i odesłać pracę z uśmiechem na buzi, jakkolwiek okropna by ona nie była. Przecież to tak jawne zminimalizowanie mojej i moich kolegów pracy do minimum, że aż włos staje dęba! Jasne, są specjalizacje, które może przyjąć beta, ale w każdym z przypadków powinna szczerze powiedzieć, co myśli, nawet, jeśli mogłoby urazić to pisarskie ego autora. (Innymi słowy, czego zabrakło w definicji na początku, beta jest także swojego rodzaju krytykiem, pierwszym czytelnikiem, który wydaje opinię o tekście.) Osobiście wychodzę z założenia, że czasem trzeba strącić kogoś z piedestału i nie pozwolić spocząć mu na laurach. Jednak, jeśli nawet zostanę obrzucona za to wyzwiskami od góry do dołu, ale owy ktoś za jakiś czas będzie pisał lepiej, uwzględniając moje uwagi, to znak, że było warto.
     Następną rzeczą, do której trzeba się przyzwyczaić, a na pewno wiele razy może uderzyć w ambicje, jest drugi plan. Cóż to oznacza i co ja miałam na myśli, hm? Ano najzwyczajniej w świecie chodzi mi o to, że tak naprawdę bardzo mało osób poza autorami, którym beta pomaga, jej pracy nie zauważa. Sprawdzający stwór pozostaje gdzieś tam w cieniu. Wszystkie pochwały, nawet te dotyczące poprawności, idą na konto twórcy tekstu. Nikt nie spojrzy na ramkę czy nie zajrzy w zakładkę, żeby sprawdzić, kto betuje, o ile w ogóle taka informacja została na blogu zamieszczona. A jeśli już trafi się taka jednostka, pomyśli, że pewnie były to tylko kosmetyczne poprawki, może jakieś tam przecinki i koniec. A naprawdę, można byłoby się zdziwić, jak bardzo osoba poprawiająca potrafi zaingerować w tekst.
     Sporo problemów powodują też niekiedy sami autorzy, którzy w niektórych przypadkach proszą o pomoc chyba tylko po to, żeby stwierdzić, iż oni sami zrobiliby wszystko znacznie lepiej. Wykłócanie się o każde zdanie – nie dyskutowanie, bo to zupełnie inna sprawa, kiedy dwie osoby mają swoje argumenty i spokojnie rozmawiają – nie ułatwia życia w żadnym wypadku. Wręcz się współpracować z danym autorzyną odechciewa. I najczęściej owa współpraca zostaje zerwana. Bez żalu czy wątpliwości.
     Mimo wszystko, bycie betą trzeba lubić. Ot, po prostu i zwyczajnie. Bo jęczenie jak bardzo jest się niedocenianym czy wyżywanie się na autorze poprzez udowadnianie mu na siłę jak cienko pisze, nie jest żadnym wyjściem. Sztuką jest podanie dłoni i wyciągnięcie na szczyty. Prawdziwym mistrzostwem będzie, kiedy mimo świadomości rzeczywistego poziomu autora, znajdzie on w nas, betach, oparcie i pomoc.
     Po tych trzech latach, zaczynam widzieć rolę bety trochę inaczej. Oczywiście, nadal jest w niej pełno babrania się w słownikach, sprawdzania, korygowania i zastanawiania się, a także serwowania konstruktywnej, ale szczerej, krytyki. Jednak zaczyna mi się to kojarzyć trochę także z przewodnictwem. Jako beta, współpracuję z autorem i staram się pomóc mu w doskonaleniu swojego warsztatu, tłumacząc, które rzeczy powinien poprawić i jak może to zrobić. Można nazwać to wskazywaniem drogi i nadawaniem właściwego kierunku. Tak więc można pomyśleć, że ma to jakiś związek z przewodnictwem. Mały czy duży? Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam.
     Ostatnimi czasy zaczynam także zauważać, że okropnie ciężko jest znaleźć dobrą betę. Sama także piszę, nie ważne co. Ważne, że zaczęłam szukać osoby, która pomogłaby mi z moimi tworami. Powszechnie w końcu wiadomo, że łatwiej zauważyć błędy kogoś innego niż swoje własne. I co? I nic. Po obu betach, które miałam, musiałam jeszcze sama poprawiać. Czy to źle skorygowana interpunkcja, niezauważone powtórzenia, czy nie wyłapane błędy literówki, które zdarzają się przy szybkim pisaniu. Rodzi się pytanie: dlaczego? Może odpowiedzą na to pytanie jest nuda. Nie od dziś jasne jest, że to właśnie ona popycha ku różnym rzeczom. I czemu ktoś nie miałby pomyśleć, że skoro ma to cztery z polskiego i poprawnie pisze, to może komuś pomoże? Godne pochwały, ta chęć niesienia pomocy, nie przeczę, ale muszę podkreślić, że podczas gdy dobra beta pomaga, zła niestety tylko szkodzi.
     Wytrwałość, dyspozycyjność, umiejętność podchodzenia do sprawy z dystansem, szczerość, a jednocześnie coś z empaty – to własnie cechy, które oprócz znajomości języka polskiego i konstruktywnego krytykowania, powinna posiadać osoba chcąca pomagać innym, jako beta. Bez tego ani rusz.
     Wytrwałość, ponieważ jak pisałam wyżej, krasnoludki nie istnieją. Betowanie zabiera trochę czasu. Przedstawię to z mojej perspektywy. Pierwszy raz, kiedy widzę przed sobą owy rozdział/ opowiadanie, jest zarazem najgorszym (dla autora). Większość koloruję na czerwono, dopisuję uwagi w komentarzach i odsyłam. (Przyznać się, kto myślał, że sama wszystko przerabiam, przemyślę i najlepiej napiszę od nowa?) Za drugim razem, kiedy dostanę już plik z poprawkami autora, robię to samo po raz kolejny, z tym, że oczywiście, korekt i uwag jest mniej. I tak do skutku. Za ostatnim podejściem wprowadzę kosmetyczne zmiany i powstawiam/ pousuwam przecinki, po czym odeślę i każę porównać autorowi pierwszą i ostatnią wersję. Z mojej strony to są, co najmniej, bite dwie godziny nieprzerwanego poprawiania, sprawdzania w słownikach czy upewniania się, co do prawidłowych odmian lub innych rzeczy. Choć, nie wolno zapominać, że wszystko zależy też od ilości tekstu do poprawy, a owe dwie godziny to zsumowany czas pracy przy około dziesięciu A4.
Screen, jako dowód.

     Dyspozycyjność rozumie się chyba sama przez siebie. Jednak bez przesady, bo beta też człowiek i jakieś tam (mniej lub bardziej rozwinięte) życie towarzyskie posiada.
     Umiejętność podchodzenia do sprawy z dystansem przydaje się w chwilach, kiedy zajmujemy się czymś należącym do znajomego autora albo poruszającego tematykę, która budzi pewne emocje, złe lub dobre – nie ma to znaczenia.
     Szczerość, żeby powiedzieć na czym twórca stoi i coś z empaty, a może i w niektórych sytuacjach polityka, by nie zrazić tym do pisania i nie obrazić śmiertelnie autora.
     Co rozumiem jako stwierdzenie, że ktoś jest złą betą? Zaprzeczenie powyższym cechom, a także kiepska znajomość rodzimego języka, która całkowicie dyskwalifikuje zawodnika.
     W sumie, jest coś, co mnie dziwi w odniesieniu do złych bet. O wiele częściej, właśnie takie zostają proszone o poprawki. Może przez znajomość z autorką, może przez umiejętność słodzenia i podnoszenia samooceny, naprawdę nie mam pojęcia dlaczego.
     Na zakończenie dodam jeszcze, że wcale nie sądzę, iż werdykt bety jest nieomylny, a wiedza nieograniczona. To prawda, że wymaga się od nas wiedzy i rozeznania w wielu tematach, ale bez przesady. Sama często muszę korzystać z pomocy Google, żeby dokształcić się w jakiejś kwestii, by móc stwierdzić czy dane fakty są poprawne, czy nie, czy całość jest logiczna, czy są w niej jakieś dziury. Beta też człowiek – niby proste, a jednak wielu tego nie rozumie. Tak samo jak tego, że niewielu z moich koleżanek i kolegów z fachu kończyło studia humanistyczne, a o doktoratach jeszcze nie słyszałam. Jeśli mam postawić przykład: dla mnie humanistyka jest hobby, jestem na biol-chemie i będę się kształcić na lekarza. Większość moich znajomych bet to mat-fizy czy kierunki techniczne. Humanistów samych w sobie jest mało, choć zdarzają się i tacy. Dlatego, proszę, wybaczajcie nam czasem nasze błędy i niedociągnięcia, bo naprawdę się staramy, a przynajmniej niektórzy z nas.
   Stąd też na koniec moja prośba… Skoro widzicie, że czytane przez Was opowiadanie ktoś poprawia – pochwalcie go, choć jednym zdaniem. Należy mu się to jak w banku, zapewniam.

            Dziękuję za uwagę, Ichi.

23 komentarze:

  1. Ostatnio mnie również zdarza się "betować" kilka tekstów, z paroma osobami nawiązałam w miarę stałą współpracę. Czytając Twój artykuł zdaję sobie sprawę, że powinnam być zdyskwalifikowana jako zła beta. Nie zaprzeczam. Nie czepiam się gramatyki, czy składni, bo wiem, że nie jestem ekspertką i sporo rzeczy wyczuwam intuicyjnie, opierając się na tym, co wiem jeszcze ze szkoły. Nie kryję tego przed nikim. Poza tym wierzę, że tego typu rzeczy są do wyłapania jeśli nie przeze mnie, to przez kogoś innego. Staram się jednak podejść do tego nieco inaczej. Nie każdemu zależy na tym, by skupić się na gramatyce, a raczej na tym, co w trawie piszczy. Staram się dużo komentować, zadawać głupie pytania typu: dlaczego tak, a nie inaczej. Nie jestem dobrą betą, nie planowałam nią być, tak jakoś wyszło, wytwór uboczny ocenialni.
    Nie spotkały mnie jeszcze bluzgi, jak do tej pory była wymiana uwag, która zawsze prowadziła do wyjaśnienia niejasnych spraw, niedopowiedzeń.
    Masz rację pisząc, że mało jest osób, które podejmą takie zadanie... Nie dziwię się, do niektórych rzeczy trzeba dojrzeć i tyle. Poza tym wymaga to mimo wszystko odpowiedzialności.
    Ps. bynajmniej nie była to autoreklama. Chciałam tylko zgodzić się w pełni z artykułem. Ot i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Screen jako dowód? Nie widzę:) Ale fakt ilość poprawek czasem przeraża, wiem z własnego doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo prawdy w tym poście, oj dużo. Co prawda minęło już dobrych parę lat, odkąd ostatni raz kogoś betowałam (jedni przestali pisać, a drudzy grzecznie mi podziękowali za owocną współpracę i naukę, uznając, że same oczy Czytelników wystarczą), ale niedługo wracam, że tak powiem, "do zawodu". I racja, pierwsze poprawki zawsze są najbardziej kolorowe, przynajmniej u mnie, bo używam trzech-czterech kolorów: czerwony do błędów, niebieski do sugestii i fioletowy do powtórzeń (czasem z pomarańczowym, jeśli powtórzeń jest dużo, zwłaszcza w jednym zdaniu). Ale zawsze lubiłam się tym zajmować. Co prawda rozumiem, że chwalenie autora za poprawność, kiedy to nie jego zasługa albo sprowadzanie roli bety do zwykłego "poprawiacza literówek i przecinków" może trochę gryźć, ale mnie nigdy specjalnie nie dotykało, dopóki autor chociaż gdzieś na blogu o byciu betowanym wspomniał, a w prywatnych rozmowach ze mną pokazywał, że nie traktuje mojej pracy tak, jakby mu się należała.
    Oby jednak ten post przeczytało jak najwięcej osób - aby wszyscy docenili, jak zajmujące jest betowanie czyichś tekstów i że to naprawdę kupa roboty.
    Pozdrawiam ciepło,

    OdpowiedzUsuń
  4. O, mnie się bardzo ten tekst podoba! Zdarzało mi się swojego czasu betować, ale jak jedna z autorek wyprowadziła mnie z równowagi, upartym poprawianiem po mnie swoich błędów "bo ja wiem, że to błąd, ale tak mi lepiej wygląda" na jakiś czas przestałam, potem nałożyło się życie prywatne i tak wypadłam z obiegu, najpewniej już na stałe, ocenianie mi chyba wystarczy ;) Niemniej jednak beta ważną jest, "zawód" jest to niełatwy i warty docenienia, zdecydowanie tak, cierpliwości trzeba mieć co nie miara. Od siebie bym jeszcze dodała, że gorszy od autora bluzgającego jest ten zadufany w sobie na tyle, że będzie tłumaczył do upadłego, że coś jest bardzo logiczne, jak się zastanowić albo, jak wspomniałam, będzie naginał zasady poprawnej polszczyzny, bo jemu to lepiej wygląda.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny tekst.
    Naprawdę niewiele osób docenia pracę bet.
    Pozdrawiam!
    http://my-logorrhea.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Swego czasu zdarzało mi się betować różnego rodzaju teksty. Nigdy mi nie zależało na rozgłosie, ważne, że autor był mi wdzięczny, potrafił docenić to, że poświęcałam mu swój wolny czas. Nigdy nie miałam do czynienia z przekleństwami kierowanymi w moją stronę, zawsze mogłam liczyć na kulturalną dyskusję, czy spokojną wymianę zdań dotyczącą spornych fragmentów.
    Zgadzam się z tym, że beta też człowiek i może się mylić. Ja sama pisząc ocenę i sprawdzając tekst, miewam wątpliwości i często sprawdzam pewne rzeczy, czy to w słownikach, czy to w internecie. W ten sposób poszerzam nie tylko swoją wiedzę, ale przynajmniej mam pewność, że nie wprowadzam autora w błąd.
    I tutaj należą się autorce tego artykułu brawa za zwrócenie uwagi na fakt, że zdarzają się osoby, które z betowaniem nie powinny mieć nic wspólnego. Swego czasu, gdy jeszcze pisałam, też szukałam osób, które by przejrzały mój tekst i wyłapały te błędy, których nie jestem w stan ie zauważyć. I jakież było moje zdziwienie, gdy otrzymywałam tekst błędnie poprawiony, bez żadnych uwag.
    Uważam, że osobom, które podejmują się współpracy z betareaderem powinno przede wszystkim zależeć na poprawie swojego stylu, a nie, jak często teraz bywa, darmowych poprawkach. Bety nie są od tego!

    Ścielę się,
    Psia Gwiazda.

    PS Autorce gratuluję udanego artykułu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Informuję, że wysłałam do Wa zgłoszenie :)

    Ścielę się,
    Psia Gwiazda.

    OdpowiedzUsuń
  8. Informuję uprzejmie, że zakładka "Regulaminy" umarła i mówi, że jej nie ma. :( A szkoda, bo chciałam się trochę rzeczy dowiedzieć. Zrobicie z tym coś? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno działać, nie wiem czemu przestało, bo wszystko było ok w kodzie jak sprawdzałam.

      Usuń
    2. Dziękuję, teraz jest w porządku i mogę Was zasypywać ogłoszeniami. :D

      Usuń
  9. Coś naprawdę złego dzieje się na blogach z ocenami. Wszyscy weterani odchodzą. Tych, którzy oceniają blogi od lat zostało tak bardzo niewiele. Może wy wiecie, co się dzieje? Może wy potraficie jakoś zmotywować resztę oceniających, żeby brali przykład z tych, którzy oceniali tyle lat i nie porzucali ocenialni tak szybko? Może jakiś post o weteranach, którzy odeszli?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jeszcze niedawno zamierzałam dodać swoje blogi do którejś z tych słynnych "ocenialni", jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Dlaczego? Z jednej prostej przyczyny: te wszystkie ocenialnie to miejsca, gdzie dzieciaki oceniają blogi innych dzieciaków. Oceniający nie są osobami posiadającymi jakiś większy zasób wiedzy czy słownictwa od oceniających. Nawet na słynnej ocenialni "opieprz" jedna z oceniających napisała o sobie, że zastanawia się "co ubierze na rozpoczęcie roku szkolnego". Ubrać to można choinkę na święta, a na siebie ubrania się zakłada. Może to zabrzmi jak wywyższanie się, ale głupio bym się czuła, jakby moje blogi oceniała nastolatka nie umiejąca nawet poprawnie wysłowić się po polsku. I tyle w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pragnę tylko zwrócić uwagę, że wśród oceniających jest naprawdę wiele osób, które studiują i nie są głupimi nastolatkami, więc może nie generalizujmy, dobrze? Owszem, zdarzają się ludzi, którzy w ocenach wyładowują swoje negatywne emocje i nie potrafią niczego skrytykować w sposób konstruktywny, ale nie wszyscy tacy są, nie każdy oceniający ma 13/14 lat, nie każdy jest głupi.

      Usuń
    2. Potaknę Plotkarze. Są nawet osoby za stare, by oceniać i bawić w takie pierdoły :)

      Usuń
    3. Nie miałam zamiaru nikogo urazić, po prostu oparłam swój osąd na przeglądnięciu kilku takich ocenialni, m.in. opieprz, pwn, szczere i sprawiedliwe i kilku innych. A co do tego, że ktoś jest za stary: na prawdziwą pasję chyba nigdy nie jest się za starym. W każdym wieku można robić to, co się lubi, oczywiście jeżeli są ku temu sprzyjające okoliczności. Akurat ja osobiście nie chciałabym oceniać i wgłębiać się w historie fantasy o wampirach, wilkołakach czy innych dziwnych stworach. To nie moje klimaty. Wprawdzie lubię tworzyć dziwne, czasem mocno odjechane opowiadania, ale nie tego typu, nie w tym sensie. Jednak jeśli ktoś lubi oceniać i bawić się w opowiadania o wampirach, to czemu nie? Zdziwiło mnie jedynie to, że na ocenialniach (przynajmniej na tych, które odwiedziłam, na wszystkich nie byłam) oceniający wcale nie reprezentują wyższego poziomu od osób poddawanych ocenie i tylko na to zwróciłam uwagę. To trochę tak, jakby 15-latka po podstawówce udzielała korepetycji drugiej 15-latce po podstawówce. No trochę tak to wygląda. Oczywiście wszystkich ocenialni nie znam, jest ich bardzo dużo, więc wypowiadam się tylko na temat tych, z którymi się zapoznałam. Nie było moim celem obrażanie kogokolwiek.

      Usuń
    4. Powiem Ci dlaczego tak wiele osób oceniających jest nastolatkami. Mając 17 lat i więcej są ważniejsze sprawy na głowie, począwszy od matury, rozpoczęcia studiów, po zakochanie się i sprawy z tym związane. Potem jest planowanie rodziny, praca, dzieci... i człowiek nie ma czasu zajmowaniem się takimi pierdołami jak czytaniem cudzej twórczości na blogach, bo albo po pracy jest zmęczony, albo w domu jest tyle roboty przy dzieciach, że uwierz mi, naprawdę nie chce się myśleć, czy aby przecinki są w dobrych miejscach.Bynajmniej ja tam nie czuję się urażona...

      Usuń
    5. No nie wiem, np. ja nie mam żadnych dzieci, rodziny nie planuję, więc mam czas na prowadzenie blogów. Z tego, co zauważyłam, to dużo tzw. dorosłych osób prowadzi blogi. Nie każdy jest pochłonięty do reszty rodziną, dziećmi itp. Równie dobrze można powiedzieć, że po co dorosłe osoby czytają książki, słuchają muzyki czy oglądają filmy. Przecież powinny być zajęte tylko pracą i rodziną i niczym innym. Poza tym, tak na marginesie, to nastolatki chyba jeszcze nauką są (a przynajmniej powinny być) pochłonięte. :-)

      Usuń
    6. prowadzenie bloga to jedno, a ocenianie twórczości innych to co innego. To swego rodzaju praca, musisz przy tym myśleć, uważać co piszesz i jak piszesz, dobierać odpowiednio słowa, aby nikogo nie zrazić do pisania, by zachęcić do dalszej pracy. Czytanie książki czy słuchanie muzyki to relaks. Czytając nie myślisz o tym, o czym myślał autor pisząc książkę, nie myślisz o tym, by wyłapywać błędy, czy pilnować przecinków. Czytasz dla relaksu, odprężenia. Tak samo słuchając muzyki cieszysz się nią, a nie uważnie wsłuchujesz w każdą nutę, czy aby gdzieś nie ma fałszu.
      To czym powinny być pochłonięte nastolatki to rzecz względna i zależy wyłącznie od punktu siedzenia.

      Usuń
    7. Przedstawiasz strasznie pesymistyczny, wręcz - pokuszę się o to określenie - bezmózgi tryb życia dorosłej osoby (choć pasowałoby tu bardziej określenie pełnoletniej, bo nie zawsze dorosłość = wiek, ale ta rozmowa nie o tym). Prowadzenie bloga akurat powinno się pokrywać z wymienionymi przez Ciebie punktami niby charakteryzującymi ocenialnie. Blogerzy taż powinni myśleć co piszą, jak piszą, do kogo piszą.
      Czytanie książek także nie ogranicza się (a przynajmniej nie powinno ograniczać się) do lecenia wzrokiem przez tekst, a powinno iść w parze z zastanawiania się nad treścią. Ludzie, nad którymi ciąży klątwa, czyli tzw. redaktorzy, widzą błędy, widzą brakujące lub nadprogramowe przecinki, widzą złą składnię czy fleksję. A i nie tylko redaktorzy, bo tyczy się to też zwykłego zjadacza chleba, który zna się co nieco na języku polskim i zwraca uwagę na to, co czyta.
      Nie wiem, co będzie ze mną za te kilka-kilkanaście lat, gdy nikt już nie będzie mógł powiedzieć, że moja pełnoletniość to taka świeża dopiero, że jeszcze więcej ze mnie nastolatki (bo dłużej nią byłam), niż dorosłej, ale chyba będę się modlić, by mnie nie dopadł ten opisany przez Ciebie model. :P Żebym po powrocie do domu z pracy nie wpatrywała się tępo w telewizor, bo jakikolwiek dalszy wysiłek intelektualny - chociażby i niewielki - rozsadziłby mi czerep. :P

      BP, NMSP: Złe używanie słowa "bynajmniej" jest już tak szeroko potępiane, że nie spodziewałam się takiego błędu na blogu w pewien sposób związanym z poprawną pisownią. A jednak. :)

      Usuń
  11. Beta to "zawód" wymagający wiele wyczucia w zwracaniu się do autorów. Nigdy nie wiadomo, jak dana osoba znosi krytykę i poprawki... Osobiście nie podjęłabym się betowania tekstu obcej osoby, bo zwyczajnie nie wiedziałabym na ile mogę sobie pozwolić (np. czy autor zrozumie ironiczną uwagę, która jednak nie jest złośliwością tylko próbą osłodzenia krytyki i sprawienia, by autor zachichotał stwierdzając np "No tak, faktycznie głupio to brzmi").
    Ach! I podoba mi się betowanie "pokazuję, nie poprawiam za autora". To zdecydowanie najlepszy sposób. Nie chciałabym, żeby ktoś poprawiał sam moje zdania. Wolę, kiedy wskaże co jest źle, wyjaśni dlaczego i jeśli ma sugestię to podzieli się nią, a ja sama decyduję, czy skorzystam z sugestii czy sama kombinuję jak zmienić fragment. Wskazanie źle postawionych przecinków, powtórzeń też bardzo pomaga uniknąć błędów w przyszłości :)
    Byłam naprawdę zdziwiona, kiedy na jakimś forum w poradniku dla bety widniał link do słownika synonimów... Od kiedy beta ma myśleć za autora?
    Popieram z całego serca bety "pokazuję, nie poprawiam za autora", które pomagają autorowi naprawdę doskonalić warsztat :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Swietny tekst. Powinnam podziekowac mojej becie, ze tak dzielnie mnie wspiera w tworzeniu mojej ksiazki. Szukam drugiej bety do ksiazki typowo fantasy, opowiada o magii zywiolow. Jest to powiesc mlodziezowa, glownie dla nastolatek i fanek Harry'ego Pottera. Jesli ktos z obecnych tu bet jest zainteresowany, prosze o kontakt. Chetnie opowiem wiecej o fabule i nawiaze ewentualna wspolprace.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos, z uwagi na obawe bijaca z poprzednich komentarzy, uprzedzam, ze nie jestem zgryzliwa i znosze dzielnie krytyke, bo wiem, ze wyjdzie mi na dobrze. Licze na korekte logiki wydarzen, gramatyki i interpunkcji, ewentualnie prosze o docenienie moich staran raz na rozdzial lub dwa:). Bylabym wdzieczna za odpowiedz i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Czy to jeszcze aktualne? Proszę o kontakt kostrzewa.korekta@wp.pl

      Usuń